Brzoza w me mieszkanie sypie nasionami
Kwiecia przekwitłego w kolczyki brązowe .
Podłogi pokryte bursztynu łuskami
Lśnią jakoby plaże złotem opalone.
Zielone warkocze zwisają z konarów.
Niebo je wstążkami promieni ozdabia.
W powietrzu woń czuję siwego oparu,
Co się spod nagrzanej powierzchni wyłania
I pachnie gałęzią w płomieniach trawioną
Przez ogień, co spija jej żywiczne soki.
Przestrzeń nasączona tą szczególną wonią
Zdaje się kołysać jak do snu na boki.
Chmury ociężałe wiszą nad drzewami.
Może już niebawem gęsto zacznie padać.
Znużenie, co buja w błękicie czubkami
Wydaje się światem umęczonym władać.
Upał się już bowiem wszystkim dał we znaki.
Echo gdzieś przepadło i cisza zamarła.
Zamilkły do wiosny, na rok prawie, ptaki
I się głuchoniema pustka w życie wdarła,
Aż się zastanawiam, czy to w uszach dzwoni,
Czy świerszczy muzyka w traw strunach wibruje.
Szelest nawet nuty liśćmi nie uroni.
Płomienna bezdźwięczność niczym krew pulsuje.
Jakże się skutecznie lato już oddala.
Tęskni się za słońcem, lecz tym delikatnym,
Które soczystości na wiór nie wypala
I do wytrzymania jest rozkosznie zdatnym.
Wsysa mnie błękitu przyćmiona świetlistość.
Krystalicznie czysty aromat zaś wody
Czyni we mnie duszy niezwykłą przejrzystość
I natchnienie twórcze bez resztek swobody,
Choć na własnej skórze kropli wciąż nie czuję,
A pomimo tego pławię się w jej strugach.
Choć jeszcze nie pada, to już celebruję
Tę porę, weń prosząc, aby była długa.
Obmywa mnie bowiem wilgotne powietrze
Zapowiadające kiełkującą rzeźwość.
Puszczam moje zmysły jak bańki na wietrze,
Zachowując myśli niezależną trzeźwość.
Nie zamykam okien, choć żywioł szaleje.
Brzoza z kosza wiatrem szarpanej korony
W całym mym mieszkaniu nasiona swe sieje
A ja z przyjemnością przyjmuję jej plony
I odpływam w wymiar ciału całkiem obcy,
Daleki od Ziemi i poza kosmosem.
Doświadczam w nim stanów, co zwilżają oczy,
Choć mam rzeczywistość bez przerwy pod nosem.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz