Jakże się dla mnie ptaki rozśpiewały...
Więc otworzyłam okna swe na oścież,
Bowiem muzyką szyby wibrowały
Niczym stojący niecierpliwie goście,
Co to z weselem u progu czekają
I podśpiewują z akompaniamentem,
Obcasem w schody tanecznie stukają
I chcą się dzielić radości swej świętem.
Nie mogłam trzymać że ich w niepewności,
Czy ich wizyta przyjemność mi czyni,
Kiedy ich trele w przypływie szczodrości
Poczuciem szczęścia, co jak kwiaty pyli
I mą świadomość poi gęstym miodem,
Który wraz z mlekiem empirycznie płynie,
Tworząc wyborną doświadczeń osłodę
Spijaną chętnie, nim ta nie przeminie,
Więc bez namysłu za klamkę szarpnęłam,
Wpuszczając roje nut weń rozedrganych.
Przy balustradzie pod niebem stanęłam...
Tembr mnie opływał z wszech stron rozśpiewany,
A wiatr swym chłodem niczym opuszkami
Na mojej skórze jak na fortepianie
Biegał dotykiem swymi paluszkami,
Budząc czujniejsze zmysłów zasłuchanie.
Twarz swą uniosłam ku słońcu we wschodzie.
Zamknęłam oczy, by się nie rozpraszać...
I dryfowałam jako liść na wodzie
Śladem przetartym proroka Jonasza,
Przez co się we mnie siła narodziła
I przeświadczenie, iż co niemożliwe,
Wiara banalnym aktem uczyniła,
W którym wnet gasną emocje lękliwe.
Nagle zawisłam w przestrzeni nad ziemią
Na wskroś nadzieją ze strachu obmyta,
Bliska złocistym błękitów promieniom -
Nimi do nieba niczym ptak przyszyta.
Teraz już jestem na wszystko gotowa.
Na linii frontu wyrosłam jak drzewo.
W obłokach krąży rozmarzona głowa.
Myśl w niej wtóruje szczebioczącym śpiewom.
Rozpinam ręce jak wciągane żagle.
Szyje naprężam niczym dumne maszty.
Wiatr mnie napina i wypycha nagle
Ku bezgranicznym możliwościom z baszty.
Spadam w dół, po czym nad ziemią pikuję
Drapieżnym ptakom w spokoju podobna.
Wolności przestwór - zew natury czuję,
Będąc na życie nieustannie głodna.
Tak się zaczyna każdy dzień mi dany,
Którego człowiek sobie nie zapewni.
Ludziom zaś ciążą zgorzknienia kajdany.
Chodzą po Ziemi nijacy i gniewni
Miast się uwolnić, by zdrowym rozsądkiem
Traktować życie w sposób wyjątkowy.
Niech czas się martwi swych minut porządkiem.
Ludzie do wyższych celów powołani
Niech celebrują swe ulotne bycie
Śladem na mapie przez los odciśnięte.
Nierzadko trudne oraz przykre życie
Potrafi bowiem być nieziemsko piękne
W chwilach postoju, wzlotu ku zadumie,
Celebrowaniu własnej tożsamości.
Ten, kto się cieszyć banałami umie,
Doświadcza zawsze dziecięcej radości
I dzięki temu niczego nie łaknie,
Nie dąży za tym, co go ogranicza,
Być, ale wolnym niczym ptaki pragnie,
Co za którymi błądzi mu źrenica.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz