Posmutniał mój świat wokoło.
Pochylił głowę w zadumie.
Myśl ściąga powagą czoło…
Jakby nie wszystko rozumie.
Przygląda się ludziom z troską
Przez szczelnie zamknięte okna.
Oczy błękitu mu mokną.
Wiatrem biczuje go chłosta.
Wszystko zamarło w przestrachu.
Wszyscy w obawach spłonęli.
Nad krawędziami zaś dachów
Garść ptaków wciąż się weseli,
Lecz któż wyłowi te dźwięki?!...
Każdy w lawinie złorzeczeń
Z piersi wypłasza swej jęki,
Jakby ofiarą był przekleństw.
Czas zda się pełen zakazów.
Ustami kłamstwa spływają.
Galerią przykrych obrazów,
Na których ludzie konają,
Raczy lud taśma przekazu,
Gdziekolwiek zmysły sięgają,
Więc idą dusze do gazu…
Jak w Auschwitz… w kominie łkają.
Fonią się głos wydobywa,
Niczym muzyka klasyczna
Która beztrosko przygrywa
Śmierci takt Straussa walczyka,
A w mediach Mengele Josef
W rytm taktu palcem wskazuje:
Kto twardy w zgryzieniu orzech,
Tego przeżyciem częstuje –
Tak polityka przesiewa
I szasta prawem do życia.
Na stos obcinane drzewa
To eutanazji obyczaj.
Aborcji żagle łopoczą
Pośród sztandarów żałobnych.
Grabarze covid-u kroczą,
Ciągnąc na wózku ciał kłody,
A w wężowisku tym kłębie
Ofiary innych są schorzeń,
Bo lekarz radzi na gębę,
Choć wie, że tak nie pomoże,
Więc z przyzwolenia Mengele
Śmierć jej wskazanych przytula.
Obok zaś dudni wesele
I toczy się ziemi kula.
W żyły wstrzykują ratunek,
Którego składu nikt nie zna.
Podany magiczny trunek
W ciało człowieka się wpełza.
Jednym odebrał już życie,
A innych kalectwem skrzywdził…
Jak kartki w starym zeszycie
Covid bezwzględnością zniszczył
Tych, co się nim zarazili,
Tych, których odarł z opieki,
Tych, co się zdrowiem cieszyli,
Póki nie wyszli z apteki.
Wojna!, lecz kto w niej jest wrogiem,
A kto w niej jest sprzymierzeńcem?
Śmierć wciąż się czai za progiem,
Jak żebrak wyciąga ręce.
Wszyscy, jakoby w obozie,
Czekamy na wschody jutra.
Serce wygasa w tym mrozie.
Nadzieja zdaje się próżna.
Na śmierć nazistów skazano
Za zbrodnie sześciu lat krwawych,
A inspirację czerpano
Z pomysłów ich nieciekawych:
Trzyma się naród w uwięzi,
Selekcjonuje osoby –
Jednych do gazu się pędzi,
A na tych, co jaki młody,
Eksperymenty medyczne
Odarte z ludzkiej godności
Prowadzą wszelkie wytyczne
Stawiane w wielkiej sprzeczności.
Kto wróg dziś, a kto przyjaciel?
Skruszony krzyż pod stopami.
Zachłanna masońska gardziel
Ma wartość między zębami.
Posmutniał świat mój wokoło.
Szarością bladą wypłowiał.
Czy będzie kiedyś wesoło?
Czy zbudzi się jakiś morał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz