czwartek, 21 stycznia 2021

JA...

Wygasam… niczym płomień nad stopioną świecą,

Jak słońce, co zachodzi pod powieką nieba.

Minuty, jak kamienie w studnię głuchą, lecą,

A wiatr żałobne pieśni w kominie mi śpiewa.

 

Za oknem szczygieł z kosem snują gwarne spory,

A wilga im wtóruje króciutkim gwizdaniem.

Nieśmiało, choć wyraźnie przepływa przez bory

Mysikrólika skoczne, błogie kołysanie…

 

Wiosna zda się za szybą wychylać powoli,

A ciało moje jesień otula swym ciałem.

Dusza pod niebem w deszczu używa swawoli,

A zegar drażni zmysły uparcie, zuchwale.

 

Dobrze mi jest, mój Panie, choć o suchym chlebie,

Bo pod dachem i w suchym pomieszczeniu ciszy,

W gronie osób, co dają mi serce w potrzebie,

I w marzeniach to, których przyszłość złotem błyszczy.

 

Nie dbam o to, że gasnę, bowiem kiedyś muszę.

Większa wdzięczność się we mnie budzi z każdą chwilą.

W mej pamięci, jak kwiaty we wazonie, suszę

Bukiet wspomnień ze wstążką podobną motylom.

 

Tak się cieszę, że byłam w tym miejscu przejazdem,

Że poznałam tych ludzi i te okolice.

Może kiedyś… Być może innym znowu razem

Życiem moim się świeżo, jak dziecko zachwycę?...

 

Włos mi siwy na chustę opada, jak pióro,

I zastyga samotnie na moim ramieniu.

Kiedyś z piór tych mnie skrzydła uniosą ku chmurom,

Tworząc całkiem podobną miłemu wspomnieniu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz