Lasy moje!, tęsknicie za moim spojrzeniem,
Za oczami, co każdy szczegół pochłaniały,
Za wzrokiem, co was karmił myśli rozproszeniem,
Za źrenicami, które, jak dzieci, biegały?
Trawo moja porosła, pozbawiona kwiatu,
Która łąki zniszczyłaś źdźbłem pod tiulem nieba,
Tęsknisz za mną i szepczesz szumem w ucho
światu,
Że nikogo ci więcej, oprócz mnie, nie trzeba?
Wodo moja, co wstążką włos złoty związujesz
Lub powiewasz na zdrowym, zielonym warkoczu,
Rzeknij, proszę, jak sama beze mnie się czujesz
I czy czasem nie szukasz, płynąc, mego kroku?
Niebo moje, co wisisz na drzewach nad Polską
I tęczówką chabrową na ziemię wciąż łypiesz,
Czy nie tęsknisz, nie szukasz mnie ścieżyną
wąską
I czy czasem nie za mną łzą nostalgii sypiesz?
Ty skowronku, co niesiesz ludowe przyśpiewki,
Ty kukułko, co szukasz szczęścia po pszenżycie,
Pliszki, szpaki, bociany, wróble, kruki, kawki…
Czy choć trochę w swych trelach wciąż za mną
tęsknicie?
Los mnie wyrwał, bo ludzie jemu nie sprzyjali,
I przegonił na cztery świata obce strony.
Jadąc, ciągle wasz lament słyszałam z oddali,
Który to próbowały zagłuszyć opony…
Całe lata na brzozy i lipy patrzyłam,
Mówiąc, że są piękniejsze brzozy, lipy nasze.
Całe lata gałęzie oraz pnie chwaliłam,
Nad którymi to wznosi się polskie poddasze.
Całe lata wiatr trącał Chopina nutami,
Deszcz uderzał w ich takcie w liści klawiaturę.
Całe lata wodziłam za ptaków kluczami,
By wychwycić, czy polskie są być może które…
Dziś mnie niebo nade mną troskliwie objęło
I otarło zroszone oczy pocałunkiem,
Ciepło ludzkich serc wokół tak to mnie ujęło,
Że zaczęłam się cieszyć do życia szacunkiem.
Choć do piersi przytula mnie obca kobieta
Z czystą, bowiem matczynie prawdziwą czułością,
Będziesz mi moja Polsko, choć w szarpanych swetrach,
Matką, którą się darzy szczególną miłością.
Jeśli kto mnie zapyta, odpowiem niezłomna,
Że z tytułu dwóch matek, które szczerze kocham,
Jestem po prostu Iza – kobieta bezdomna.
Przy której matce jestem, to za drugą szlocham.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz