środa, 8 maja 2019

OSTATNI RAZ

Może wyglądam przez okno ostatni już raz.
Może przerywanym oddechem męczy się czas
I niczym nić rozdziera się na włókien strzępy.
Może… dlatego deszczu lecą łez diamenty…

Wyciągnęłam z kredensu płatki porcelany
Na spodku, który z działek kielicha utkany
Wydawał się wyrastać kwiatem z moich dłoni
Napełniony herbaty świeżym pyłem woni

I stałam z filiżanką na życia zakręcie,
Z jej kruchością, co liściem opada na ręce.
Wyglądając przez okno może raz ostatni
Oswojony przez zdolność mojej wyobraźni.

Usta jak motyl spoczęły na filiżance,
Niczym rosa niesiona na sukni falbance,
Celebrowały każdy łyk jak pocałunek,
Jak bezcenny od życia słodki podarunek

I pieszczotom zmysłowym bezwstydnie uległe,
W bezsłowiu zanurzone, w bezdźwięku przebiegłe
Rozchylają warg łuki jakby motyl skrzydła,
Który wpada bezradnie w słońca złote sidła

I nagle na mych ustach spragnionych czułości
Zaduma światłocieniem kontur wrażliwości
Kreśli na linii górnej mych ust w rozchyleniu
Zastygłych w geście ciszy, poddanych milczeniu…

I niby to banalne sączenie herbaty
Nic się nie liczy!, i nic wielkiego nie znaczy,
A dla mnie to szczęścia piękne doświadczenie,
Bo może ostatnie mej chwili istnienie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz