czwartek, 17 stycznia 2019

LAMENTACJE


Płaczesz Niebo nad ziemią, że taka zhańbiona,
Krwią zbroczone ma łono, uda oraz ręce,
W piersi martwe, obłudą roztrzaskane serce,
Sine z zimna, lubieżnie odkryte ramiona.

Leży naga jak dziwka w zakątku ulicy.
Śmiech szyderczym rechotem wykrzywia jej usta.
Szczury skubią zębami jej strzępy spódnicy.
Piersi ledwo zasłania czarna w kwiaty chusta.

Płaczesz Niebo, bo widok ten żebrze litości…
Trzyma w dłoniach paluszki wyrwane i główki.,
Oczy kapią z dłoni atramentem stalówki
Pogubione spojrzeniem jak grosz bezbożności.

Płaczesz Niebo i łzami oczyszczasz jej ciało,
Wiatrem z twarzy odgarniasz włosy poplątane,
Tulisz w objęciach jak Ojciec dziecię zbłąkane,
Szepcząc z miłością czule, że nic się nie stało.

A ona… Cię odpycha i w twarz Tobie pluje
Z wężami wokół szyi, z robactwem na skroni,
Rozchyla nogi, ramiona, śmiercią częstuje,
Drwi, wrzeszcząc bezdusznie, że gniewu się nie boi,

Ale… gdy noc zapada… chowa głowę w dłonie,
Opłakuje swe dzieci skażone podłością,
W bezradności, w cierpieniach swych matczynych tonie,
Dławiąc się i dusząc platoniczną miłością.

Wokół cisza i tylko kruk jej ciało skubie,
Siejąc w przestrzeń kawałki krwią zroszonej skóry,
A ona przy śmietnikach za czymś w koszach dłubie,
Rzucając wzrok pod nogi, nie patrząc do góry.

A Ty płaczesz, bo jakże?!, gdy córka Ci kona
I wbrew Twoim przestrogom i wbrew Twojej woli
Idzie na zgubę ścieżkami zwietrzałej soli,
Dźwiga szczątki swych dzieci na wątłych ramionach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz