piątek, 4 stycznia 2019

TORY


Nie pamiętam, jak i kiedy, gdzie się zaczęłam?
Odwracam się za siebie…
Nie widzę początku.
Jakim cudem tu właśnie, w tej chwili się wzięłam?
Pomimo tej niewiedzy w duszy czuję spokój.

Za mną tory wygięte znakiem zapytania.
Przede mną zakręty wydają się łagodne.
Nie dźwigam w sobie ciężaru oczekiwania.
Niech mnie niosą w podróży me kroki przygodne.

Nie wiem, w którym momencie skończy się drabina
Odmierzanych wysiłków moich bez wytchnienia?
Z każdym wschodem wędrówka moja się zaczyna.
Kiedy dotrę do celu mego przeznaczenia?

Drobną stopą przesuwam ziemię na orbicie
Niczym globus, szukając miejsca odpoczynku.
Zgrzytem pisaku, kamieni przemieszcza się życie
Brzęcząc echem jak sakwa pełniutka grosików.

Ile jeszcze przede mną, zanim się zatrzymam?
W którym nagle momencie tor się mój zakończy?
Celebruję z wdzięcznością dzień, który zaczynam,
Choć niekiedy nie czuję w bólu moich kończyn.

Co mnie czeka za drugim czy trzecim zakrętem?
Czy pod górkę, czy z górki przyjdzie mi iść dalej?
Z burzą uczuć i myśli przeróżnych zamętem
Sunę naprzód…
Ku czyjej radości i chwale?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz