środa, 9 stycznia 2019

ZATRZYMAĆ SIĘ


Za oknem brzoza wyciąga wątłe ramiona
Jakby chciała mnie objąć niczym dziecię matka;
Faluje warkoczami jakoby zasłona,
Odcinając mnie troską od całego świata.

Mam nawet pragnienie oderwać się od ziemi,
Oswobodzić stopy z podeszew ołowianych
Po drabinie wyblakłych, słonecznych promieni
Wzbić się w górę na skrzydłach wiatrem kołysanych

Jak ptak, któremu obce są sidła ciężkości
I który ostrzem lotów rozcina błękity,
Który spija przestrzeń z dowolnej wysokości,
Będąc wolności pieszczotą na wskroś przeszytym.

Chcę nie czuć bólu ciała, bagażu natury
Lecz duszą niczym płatkiem oskubanej róży
Unosić się w powiewie beztrosko do góry
Z ufnością w ekscytację nieznanej podróży.

Pragnę falą obłoków rozpiąć moje ciało
Jak się żagiel napina podmuchami wiatru.
Niechby tak po przezroczu nieba dryfowało,
Okazując pogardę doczesnemu światu.

Może wejdę na brzozy rozłożone sieci?...
Usiądę w rozwidleniu gałęzi bezlistnych.
Popatrzę jak czas ślepy bezmyślnie gdzieś leci,
Rozpryskując za sobą żalu deszcz przejrzysty.

Może w brzozy konarach schowam się na chwilę?...
Porozwieszam mych myśli kolorowe wstążki,
Szeptem ciszy z ust strącę słów płoche motyle,
Obserwując z podziwem ich podniebne pląsy.

Może zwiążę wskazówki i zegar zatrzymam,
By poczuć smak woni wdychanego powietrza?
Z każdym dniem siebie samą na nowo odkrywam.
Chcę zobaczyć, czy z każdym dniem staję się lepsza.

Brzoza wciąż na mnie czeka z cierpliwością matki,
Jakby chciała ukoić me wewnętrzne drżenie.
Palce drzewa przy szybie jak miłości macki
Przerywają pukaniem mej duszy milczenie

I w tym właśnie banalnym i kruchym momencie
Chcę zatrzymać kark Ziemi, by siebie zobaczyć.
Tyle krąży historii po bezpańskim świecie…
Pragnę poznać czy któraś z nich cokolwiek znaczy!

Stop! – więc krzyczę z przepony, rozrywając echo.
Zastygam gdzieś pomiędzy ziemią oraz niebem
I czekam wbrew wszelakim wirom i pośpiechom,
By twarzą w twarz zobaczyć wreszcie samą siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz