poniedziałek, 12 listopada 2018

SPACER JESIENNY


Poszukiwacze złota wzdłuż szlaku chodników
Pochyleni w swej pracy, szumem pochłonięci
Przesiewają opiłki na chwałę złotników,
Rozsiewając listowie przez sito gałęzi,

A ja pod tym opadem kropel jakby miodu
Przyglądam się ich pracy z wielką fascynacją.
Oczy me zachłannością bezkresnego głodu
Płyną w deszczu listowia z niebywałą gracją,

Jakoby oderwane od czasu i ziemi,
Zawieszone latawcem pod sitami złota.
Rozpościeram ramiona w tej słodkiej przestrzeni…
Budzi się w moim sercu przedziwna ochota,

By, niczym puch dmuchawca, zawisnąć pod niebem,
Obyć ciało w strumieniach złocistego deszczu,
Wzbić się w wszechświat donośnym i radosnym śpiewem
I aby żyć powoli w szczęściu bez pośpiechu.

Stoję z twarzą wzniesioną na dłonie palczaste
Poszukiwaczy złota, co liść przesiewają.
Słońce strącone z drzewa moje włosy głaszcze.
Fale szelestu, plusku wszem mnie obmywają.

I tak stoję bezwstydnie w wodospadzie chwili,
Nie zwracając uwagi na to, co dokoła.
Ciało me tonie w skrzydłach złocistych motyli,
Dusza tańczy sercem beztroska i wesoła.

Poszukiwacze złota nawet mnie nie widzą,
Pochyleni nad sitem splecionych konarów
I opiłkami słońca wszędzie hojnie sypią,
Kołysząc się w rytm senny jesiennych zegarów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz