Czekasz na
mnie, aż wrócę?...
Już idę do
Ciebie, ale…
Nie będę taka,
jak mnie wymarzyłeś,
Więc proszę, byś
nie spodziewał się wcale,
Że stanę przed
Tobą jaką mnie wyśniłeś.
Może kiedyś,…
zanim się poczęłam…
Widziałeś we
mnie dobro niczym niezmącone,
Lecz pod
ciężarem złego mocno się ugięłam
I teraz życiem
jestem stworzenie zranione.
Dałeś duszy
przeróżne, bogate talenty,
Ale los
wydłubał ciału wszelkie możliwości,
Jakby człowiek
przez innych zazdrością przeklęty
Nie mógł
przebić się sercem przez błonę podłości,
Więc wciąż
jestem w łonie mego nieistnienia,
Krzyczę!,
wołam! i błagam, by być wreszcie sobą,
Lecz echo mi
odpowiada odgłosem milczenia…
Wodzę więc
wzrokiem dziecka lękliwie za Tobą.
Może kiedyś
chciałeś, bym wesołą była
Jak
dziewczynka w różowej i zwiewnej sukience,
Która z
latawcami motyle by goniła
I łapała
mydlane bańki w obie ręce?,…
Lecz za wiele
w mej duszy kwiatów ostu, cierni,
Za dużo
odcisków na zbolałych dłoniach.
Wszystko wokół
mnie drażni, męczy, nudzi, mierzi,
Choć wianuszek
nadziei wciąż trzymam na skroniach.
Czekasz na
mnie, aż wrócę?...
Już do Ciebie
idę, pokonując zawiłe ścieżki i drożyny.
Nie będę
pewnie taką, jaką mnie stworzyłeś…
Różne się
poskładały na tą mnie przyczyny.
Tak wiele mnie
zniszczyło…
Tak wielu ja
zniszczyłam…
Tak wiele
przegapiłam, liżąc własne rany.
Tak często też
myślałam: po co się rodziłam?,
I dokąd lub do
czego, do kogo zmierzamy?...
Dziś zostawiam
za sobą to wszystko, co było.
Dziś idę przed
siebie na spotkanie z Tobą.
Wiem, że to, co niedobre wcale się nie śniło,
Lecz było realną,
bardzo trudną dobą.
Mam jednak nadzieję,
że mnie wypatrujesz
Przez firanki obłoków
z uśmiechem na ustach,
Że Ojcowską miłość
nadal do mnie czujesz
Mimo tego, że rzadko
byłam Ci posłuszna.
Już idę do Ciebie
z tęsknotą, wzruszeniem
I żal gorzki w
mym sercu nieustannie czuję,
Bo wbrew Twojej
woli jestem kiepskim dziełem,
Które mało tworzy
a więcej rujnuje.
ale…
Już idę! do Ciebie,
choć nie zasługuję
Na spojrzenie w
Twe oczy, na ciepło Twych dłoni,
Lecz bez Ciebie
mój Boże pustki głód smakuję
I ta pustka potworna
mnie do Ciebie goni.
Czekasz na mnie,
aż wrócę?...
Już idę do Ciebie.
Tak bardzo pragnę
w Twoje się wtulić ramiona.
Ciału wystarczy
życie o wodzie i chlebie,
Lecz ma dusza bez
Ciebie cierpi, więdnie, kona.
Wybacz zatem, że
idąc nędznie Ci służyłam,
Że nie żyłam przykładnie,
jak chciałbyś, statecznie.
Już idę do Ciebie,
choć nie zasłużyłam,
By być w Twoich
ramionach i czuć się bezpiecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz