czwartek, 22 listopada 2018

JUŻ IDĘ


Czekasz na mnie, aż wrócę?...
Już idę do Ciebie, ale…
Nie będę taka, jak mnie wymarzyłeś,
Więc proszę, byś nie spodziewał się wcale,
Że stanę przed Tobą jaką mnie wyśniłeś.

Może kiedyś,… zanim się poczęłam…
Widziałeś we mnie dobro niczym niezmącone,
Lecz pod ciężarem złego mocno się ugięłam
I teraz życiem jestem stworzenie zranione.

Dałeś duszy przeróżne, bogate talenty,
Ale los wydłubał ciału wszelkie możliwości,
Jakby człowiek przez innych zazdrością przeklęty
Nie mógł przebić się sercem przez błonę podłości,
Więc wciąż jestem w łonie mego nieistnienia,
Krzyczę!, wołam! i błagam, by być wreszcie sobą,
Lecz echo mi odpowiada odgłosem milczenia…
Wodzę więc wzrokiem dziecka lękliwie za Tobą.

Może kiedyś chciałeś, bym wesołą była
Jak dziewczynka w różowej i zwiewnej sukience,
Która z latawcami motyle by goniła
I łapała mydlane bańki w obie ręce?,…
Lecz za wiele w mej duszy kwiatów ostu, cierni,
Za dużo odcisków na zbolałych dłoniach.
Wszystko wokół mnie drażni, męczy, nudzi, mierzi,
Choć wianuszek nadziei wciąż trzymam na skroniach.

Czekasz na mnie, aż wrócę?...
Już do Ciebie idę, pokonując zawiłe ścieżki i drożyny.
Nie będę pewnie taką, jaką mnie stworzyłeś…
Różne się poskładały na tą mnie przyczyny.

Tak wiele mnie zniszczyło…
Tak wielu ja zniszczyłam…
Tak wiele przegapiłam, liżąc własne rany.
Tak często też myślałam: po co się rodziłam?,
I dokąd lub do czego, do kogo zmierzamy?...

Dziś zostawiam za sobą to wszystko, co było.
Dziś idę przed siebie na spotkanie z Tobą.
Wiem, że to, co niedobre wcale się nie śniło,
Lecz było realną, bardzo trudną dobą.

Mam jednak nadzieję, że mnie wypatrujesz
Przez firanki obłoków z uśmiechem na ustach,
Że Ojcowską miłość nadal do mnie czujesz
Mimo tego, że rzadko byłam Ci posłuszna.

Już idę do Ciebie z tęsknotą, wzruszeniem
I żal gorzki w mym sercu nieustannie czuję,
Bo wbrew Twojej woli jestem kiepskim dziełem,
Które mało tworzy a więcej rujnuje.
ale…
Już idę! do Ciebie, choć nie zasługuję
Na spojrzenie w Twe oczy, na ciepło Twych dłoni,
Lecz bez Ciebie mój Boże pustki głód smakuję
I ta pustka potworna mnie do Ciebie goni.

Czekasz na mnie, aż wrócę?...
Już idę do Ciebie.
Tak bardzo pragnę w Twoje się wtulić ramiona.
Ciału wystarczy życie o wodzie i chlebie,
Lecz ma dusza bez Ciebie cierpi, więdnie, kona.
Wybacz zatem, że idąc nędznie Ci służyłam,
Że nie żyłam przykładnie, jak chciałbyś, statecznie.
Już idę do Ciebie, choć nie zasłużyłam,
By być w Twoich ramionach i czuć się bezpiecznie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz