O, tolerancjo na bruk wygnana,
Do prostytucji dzisiaj zmuszona,
Przed idiotami zginasz kolana!
Na człowieczeństwo żeś obrażona?!
Z stringów tęczowych chuć ci wypełza!
Godności ludzkiej w twarz dupą świecisz.
Oblubienicą stałaś się węża,
Co molestuje bezradne dzieci,
Które niestety według pragnienia
Nam "miłościwie" dzisiaj rządzących
Spełniać powinny wszystkie życzenia
Żądz seksualnych potrzeb płonących.
O, tolerancjo, sprzedajna dziwko,
Za Judaszowe w sakwie srebrniki
Jesteś gotowa dziś zdradzić wszystko,
Aby cię dostrzegł ktoś, kto jest nikim!
Za brzydkie słowo karzesz mandatem
Człeka, co w nerwach przeklnie pod nosem.
Świszczesz takiemu nad głową batem,
Żeby przemówił, lecz ludzkim głosem,
Ale gdy świta polskiej kulturwy
Rykiem medialnym w świat gniewnie krzyczy,
Rzucając "...-uje", przemiennie "...-urwy",
Nie trzymasz dziczy tejże na smyczy,
A na stojąco klaszczesz owacje,
Każąc niezgodnym z tym stąd spier...alać,
Przyznając sobie zasadne racje,
Miast jedną miarą społeczność scalać.
Za panem w butach, w rozpiętym płaszczu,
Co przyrodzeniem swym wszem się chwali,
Wysyłasz sforę psów i to z marszu,
By go za czyn ten słusznie skazali,
Lecz gdy libido falą wypływa
I rwącym nurtem ulicą płynie,
Bunt się do działań twój nie podrywa,
Choć się rozpala przeciw dziewczynie,
Która z chłopakiem w miejscu publicznym
Nieobyczajnie się zachowuje.
Jesteś w nastroju tragikomicznym,
Przez co świat cały wokół wariuje!
Jednych za mordę trzymasz w uprzęży,
Mądrością buty czyszcząc tępocie,
Dygasz zaś przed tym, co pierś swą pręży
Do odznaczenia mistrza w głupocie.
O demokracji pod sztandarami
Wprowadzasz system totalitarny,
Wodząc złudnymi wręcz hasełkami
Tłum pod twym wpływem nieobliczalny.
Kiedyś się całkiem z sobą skłóciła?!
Kiedyś straciła własną tożsamość?!
Dziś z ciebie bije agresji siła,
Z empatii sącząc jedynie żałość.
Żądasz, by jednym głosem mówili,
Wspólnej idei przyklaskiwali,
By na banicję tych wyrzucili,
Którzy się z tobą w czymś nie zgadzali.
Dzisiaj się stałaś brakiem szacunku,
Co nienawiści mową tuszujesz.
Fałszywą maską zaś wizerunku
Swej definicji już nie szanujesz.
O, tolerancjo zmysłów w obłędzie,
Godnaś kaftana jest bezpieczeństwa.
Jak cię nie zamkną, to cóż to będzie?!
Ty wszak zaczynem jesteś szaleństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz