środa, 12 marca 2025

EUROPA W KAFTANIE

Biega Europa po ulicach miasta

Pod baldachimem tęczowych kolorów.

Trudno odgadnąć... chłop to czy niewiasta?...

W tłumie dziwacznych libido-upiorów...


Świeci Europa gołymi dupami,

By wzmocnić hasło braterstwa, równości.

Wodzona za nos ślepo instynktami

Ustami krocza wrzeszczy o wolności,


Wielbiąc i chwaląc tylko przyrodzenie,

W świetle którego (na przekór myśleniu)

Rozum przestaje mieć jakieś znaczenie,

Tym zaprzeczając człowieka istnieniu.


Kiedyś Rzymianie, Starożytni Grecy

Hołd oddawali bogom tego świata.

Cywilizacja (być może dla hecy?!)

Dziś z homo sapiens stworzyła wariata,


Co przed wargami sromowymi klęczy

I penisowi pokłony oddaje,

Targany chucią potwornie się męczy,

Za co się gani i bez przerwy łaje.


Kiedyś nie przyszłoby to wszak do głowy,

Że seksualny popęd u człowieka

Wyprze dobitnie łańcuch pokarmowy -

Człek jeść nie musi (?!) a z seksem nie czeka,


Więc!, gdy go tylko pod brzuchem zaswędzi,

Czego zaciskiem ud zdusić nie zdoła,

Za swym instynktem nieprzytomnie pędzi,

Co wręcz o pomstę w nieboskłony woła,


Bo wówczas chwyta gdzie kogo popadnie,

Oddając upust swemu podnieceniu

Czy to w warunkach intymnych, czy stadnie,

W paradzie hucznej, czy też w zacienieniu -


To nieistotne; ważne!, by się działo

Wbrew ewolucji Karola Darwina.

Wciąż z człekokształtnych wiele w nas zostało,

W czym tkwi popędu bonobo przyczyna.


Instrukcja zatem w kwestii masturbacji

Wyparła ze szkół program nauczania.

Wiedza i nauka pozbawione racji

Sprawiły, że się głowa dupie kłania,


A ta (nie wiedzieć czemu wywyższona)

Słońce zaćmiła pośladków krągłością,

Dlatego ziemia Europą ochrzczona

Żyje jedynie fizyczną miłością,


Nie dbając o nic z tak wielkim oddaniem

Jak o libido wiecznie wygłodzone.

To lubieżności się ślepe poddanie

Z rozumu czyni władzy pozbawione


Centrum, z którego winno iść myślenie

Ku prawdzie oraz poznaniu, logice,

A które niszczy lekkie uniesienie,

Co ściąga spodnie, zadziera spódnice,


Przez co Europa stanęła na głowie

I kapeluszem zdobi przyrodzenie.

Chcicy wszem wobec rozbiegane mrowie

Wstrzykuje w ciało jadem znieczulenie


Na duszę oraz istotę natury,

Którym się zwykło wartości ujmować.

Nad tą Sodomą czarne wiszą chmury!

Czy tym Europa zacznie się przejmować?!


Leży bezwstydna niczym prostytutka

O orientacji niesprecyzowanej.

Żądza jej krąży w żyłach niczym wódka.

Resztki godności zatraca zdeptanej,


A gdy za kostkę Amerykę chwyta,

Kiedy przechodzi obok niej chodnikiem,

USA kopie od tyłu z kopyta

Za to, że nie chce wesprzeć ją grosikiem,


Że nią pogardza i że się jej brzydzi,

Że chce ją zbudzić, szarpiąc za ramiona.

Europa powstać z rynsztoku się wstydzi?!

Bez majtek leży chucią odurzona.


Czy zechcesz zacnie się Europo bronić,

Kiedy przekroczy wróg twoje granice?!

Zbrukane dupsko czy zechcesz zasłonić,

Czy zaczniesz palić na stosie dziewice,


By nienażartej żądzy gościnnością

Nieprzyjaciela przyjąć na swej ziemi,

Którą przykryjesz rozgrzebaną kością?!

Zginiesz bezwiednie, jeśli nic nie zmieni


Twojej postawy, poglądów, działania,

Jeśli nie wskrzesisz bezcennych wartości.

Dziś świat się w pas ci, Europo, nie kłania,

Więc nie okaże twym dzieciom litości.


Zamiast obwiniać Stany Zjednoczone,

Zasłoń gaciami wreszcie przyrodzenie

I w marszu połącz nogi rozłożone,

Między którymi gnije twe myślenie!


Odrzuć ustawy, co bańką mydlaną

Puszczane w przestrzeń są dla ogłupienia!

Przestań być dziwką z błotem wciąż mieszaną!

Wkrocz pewnym krokiem w okres odrodzenia!


Zajmij się wreszcie tematem rzeczowym,

Nie!, kto z kim sypiać powinien czy musi.

Nigdzie nie zajdziesz ów szlakiem tęczowym.

Nos, będąc w dupie, w końcu cię udusi


I to nie będzie wina Ameryki,

A tego, żeś się kaftanem związała,

Bo (miast w koszuli spiętej na guziki)

Tyś z gołym zadem jak małpa biegała.


Oj, miałby z tobą Freud niemało pracy,

Karol zaś Darwin wpadłby w obłęd zmysłów.

Serwujesz siebie lubieżną na tacy.

Topisz się w ściekach tragicznych pomysłów.


Ty, kiedyś w szatach z jedwabiu i w perłach,

Dzisiaj w kaftanie godnym obłąkańca,

Z paczką kondonów w ręku zamiast berła...

Trzymasz swe dzieci na smyczy w kagańcach,


Skupiając życie oraz ich uwagę

Na przyrodzeniu, które wbrew naturze!,

Ma w twym mniemaniu przeogromną wagę.

Taką się tobą brzydzę oraz nużę.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz