środa, 19 marca 2025

ZNANI POLITYCY Z NASZEJ OKOLICY

Wieść przez wioski się przedziera:

Wąsosz miała Kissingera!

Na Przymiarkach mieszkał przecież,

Znany dobrze w swoim świecie,

Tym przydomkiem człek nazwany

I jegomość szanowany

Przez mieszkańców ów osady,

Gdyż nie szukał z nikim zwady

A żył w zgodzie z sąsiadami,

Nie ubliżał im słowami,

Nie dokuczał złośliwością

Oraz służył życzliwością.

Henry-k dobrym był człowiekiem,

Choć zdziwaczał nieco z wiekiem.

Nie uchylał się od pracy.

Wiedział, co też bieda znaczy,

Więc nikomu nie zazdrościł,

A nie szczędził tym litości,

Którzy kiepsko się trzymali

I pod górkę zasuwali,

Przez co zawsze był pomocny,

W ruchach zwinny, szybki, skoczny,

Co sprzyjało trudom w pocie,

Gdy grzbiet zginał przy robocie.

Skąd się wzięło to przezwisko?

Zaraz wytłumaczę wszystko!

Heniu kumpla miał stałego,

Przyjaciela z nim zgranego,

Z którym razem pracowali,

A gdy grosza przytulali

Po kielonku po robocie

Czy to w deszczu, w słońca złocie,

Rozprawiali i śpiewali,

Dawne czasy wspominali.

Heniu z Pietrkiem, Pietrek z Heńkiem

Mieli wady, lecz maleńkie.

Obaj bowiem ci chojracy

Nie do zdarcia byli w pracy!

Złego słowa nie wypowiem

I zaprzeczę, gdy się dowiem,

Że to były tylko trzpioty

Wręcz niezdatne do roboty,

Że to były lekkoduchy.

Nie okażę wówczas skruchy!

Nie okażę zrozumienia,

Gdy te podłe oskarżenia

Rozpowszechnią wstrętne plotki!

Żaden z nich (fakt!) nie był słodki,

Lecz normalne to dla chłopa,

Kiedy wzbiera w nim ochota

Na chwileczkę zapomnienia,

Ust w gorzałce zanurzenia,

Choć! - zaznaczyć teraz muszę,

Bo inaczej się uduszę -

Każdy z nich pod wpływem trunku,

Co był częścią poczęstunku

I zapłaty za robotę,

Miał maniery niemal złote

Oraz jedną upierdliwość,

Którą wspomnę przez uczciwość.

Pietrek gadał nieustannie,

Słowa cedząc tak starannie

Jakby w sejmie lub w senacie

Brał wręcz udział przy debacie.

Mowa z ust się jego lała

I znużeniem zalewała

Skazanego nań słuchacza,

Co któremu nie uwłaczał

Ani słowem, ani gestem,

Dając jeno wyraz: Jestem!

Z Heniem było dość podobnie,

Chociaż dziwnie, niewygodnie,

Bowiem Henry-k po kielichu

Prawił głośno, nie po cichu,

I jakoby poliglota,

Kiedy naszła go ochota,

Po angielsku z ludźmi gadał,

Którym płynnie, sprytnie władał,

Mimo że się go nie uczył.

Nie dlatego, że się włóczył,

Lecz z powodu komunizmu,

Co był cieniem stalinizmu

Tresującym wszystkie dzieci,

Że młot z sierpem złotem świeci.

Wszyscy we wsi się dziwili,

Bo gdy Heńka ugościli

Wodą z ognia lub wineczkiem,

Ten (dosłownie) za chwileczkę

Po angielsku prawił płynnie,

Co nie brzmiało nic dziecinnie,

Lecz poważnie i dostojnie.

Jak możliwe to?... Któż pojmie?!

A ton wzniosły i dostojny

Swych przemówień krwisty, płonny

Wnet przerabiał na śpiewanie -

Gwiazd muzyki odtwarzanie,

Brzmiąc jak Kelly wręcz Family,

A za moment (w jednej chwili!)

Jak wszem znany Demis Roussos,

Co się wznosił ponad głuszą,

Angielskich słów powtarzaniem,

Których Anglik nie był w stanie

Rozszyfrować i zrozumieć,

Choć swój język winien umieć.

Z tej to właśnie że przyczyny

O Henry-ku usłyszymy,

Iż był we wsi Kissingerem -

"znał" języków bowiem wiele,

Co mu sławę zapewniło

I przydomkiem ów ochrzciło,

Przez co wieś się może chwalić,

Że też kiedyś tu mieszkali

Wręcz w sąsiedztwie Kissingera

I to! będzie prawda szczera.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz