Poczuj jak płaczę oraz dotknij łzami
Mych łez, z którymi bezradność wypływa!
Dusza smagana zewsząd uczuciami,
Będąc w niemocy, nadal nie przegrywa!
Żywcem spod trupów że się wygrzebała,
Bólem schłostany grzbiet swój naprężając.
Blizna przy bliźnie blizną ją zsiekała.
Ona zaś idzie, w górę spoglądając.
By zostać sobą, wbrew tobie działała,
Furami złota, luksusów wzgardzając.
Nad martwym sercem twym się pochylała,
Z matczyną troską ów głaz przytulając,
Lecz ty nie drgnąłeś, świecie!, w którym spokój
Azylu dla się ciągle nie znajduje.
Depcząc sumienia twojego niepokój,
Ze zbocza zsuwa się i nań wdrapuje
Jakoby Syzyf, naiwnie ufając,
Że kiedyś stanie zwycięsko na szczycie
I, pod zmęczone stopy spoglądając,
Od wiecznej śmierci ocali swe życie,
Które się wzniesie jak słońce w południe
Nad kłębowiskiem zamętu i dziczy.
Obżarstwem ciao twe, świecie, napuchnie
I je rozsadzi głodu skowyt wilczy.
Wypełzną z niego wówczas wszelkie żądze
Niczym owadów larwy żerujące,
Co pod pancerzem, jakim są pieniądze,
Będą przeżuwać twe szczątki gnijące.
Ze złudzeń wtedy zapłaczesz odarty!
Potęga twoja jak bańka mydlana,
Wskaże żeś funta kłaków nic nie warty,
Chociaż byś upadł w skrusze na kolana,
Bowiem pokora strachem wymuszona
Cię nie uchroni przed tragicznym końcem.
Twoja dziewiczość żądzami gwałcona
Będzie światłości pozbawionym słońcem,
Nawet księżycem z blasku okradzionym,
Ciemnością, która oczu nie uzdrowi,
Pragnieniem wiecznie niezaspokojonym,
Uwłaczającą myślą rozumowi.
Poczujesz płacz mój, dotykając łzami
Łez mych, co siłą są mej bezradności,
Gdy ta wisząca nad twymi zwłokami
Cierpi z powodu do ciebie miłości!
Wówczas też poznasz ciężar swej przegranej...
Niestety wtedy będzie już za późno.
W tali kart pikiem waletów rozdanej
Asa w panice szukać będziesz próżno.
Dusza cię moja w tym czasie zaskoczy.
Poker królewski wachlarzem rozłoży.
Zwycięzcy wzrokiem zajrzy w twoje oczy,
Po czym sparciały płaszcz na grzbiet założy
I ci okaże pogardę wzajemną,
Którąś przez lata karmił duszę moją.
Jej bowiem zawsze było wszystko jedno,
W co ją sługusy twe językiem stroją,
Bo choć insygniów twoich nosi piętno
I choć ją nadal trzymasz na łańcuchu,
Żądze w niej twoje nieuchronnie więdną,
Ideologia twa nie ma posłuchu,
Bo dusza moja, wbrew tej zależności,
Niezwyciężona jest dzięki nadziei,
Wierząca w Miłość, która się miłości
Ciał w dzikim splocie sprzeciwić ośmieli,
Więc nawet jeśli zedrzesz z niej najlepsze,
Co w twym pojęciu jest wręcz bezcennością,
Ona pokaże ci, że tego nie chce,
I cię pożegna (nie! z gniewem) litością,
I, kart królewski poker zostawiając,
Od cię wygranej swej się nie upomni.
Parciany płaszcz swój na grzbiet zakładając,
O tobie, świecie przyziemny, zapomni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz