wtorek, 21 stycznia 2025

MARZĘ O...

Marzę o wierze, która mi pozwoli

Ufać, że człowiek zwierzęta przewyższa,

Bo gdy nań patrzę, serce, krwawiąc, boli...

Małpa wszak zda się homo sapiens bliższa.


Potrafi bowiem to, co jest niezbędne,

Docenić bardziej niżeli pieniądze,

Które w człowieku budzą myśli błędne,

Uruchamiając w nim najgorsze żądze.


Marzę o wierze, abym potrafiła

Patrzeć przed siebie z radością nadziei.

Nadprzyrodzona i wszechmocna Siła

Niech mnie z absurdu wyrwać się ośmieli,


Niech mnie wyciągnie nad tłum się wijący

W lubieżnych splotach fizycznej niewoli,

Nurtem zgnilizny w przepaście lecący

Z prądem koszmarnej i mrocznej niedoli.


Marzę o wierze, abym zobaczyła

To, co człowieka czyni wyjątkowym,

Bym się w ocenie jego pomyliła,

Widząc w nim hienę idącą na łowy,


Bym potrafiła kochać go na nowo -

Nie tak, jak kiedyś, ślepo, bezgranicznie -

Z żarliwym sercem oraz trzeźwą głową

Na chwałę tego, co metafizyczne.


Marzę o wierze, żeby nie zwariować

W tłumie szaleńców, którzy kaftanami

Pragnień, by masą rządzić, dyrygować,

Trzeszczą instynktu alfa łańcuchami;


Żeby zachować choć resztki godności

Deptanej niczym pet gnieciony butem,

Aby ocalić się od bezduszności,

Chronić przed ciałem, które jest zatrute.


Marzę o wierze, by mieć odniesienie

Do czasów lepszych od tych tu obecnych,

By pielęgnować w sobie przeświadczenie

O istniejącej, prawdziwej miłości,


Co nie zazdrości, ale motywuje,

Pychą się nigdy, złością nie unosi,

Bezwstydu nie zna i nie toleruje,

Dla prawdy wszystko zaś cierpliwie znosi.


Marzę o wierze, by mi rozświetlała

Tunele smołą ciemności zalane,

Aby listkami na wietrze szeptała,

Że nic do końca nie jest już przegrane,


Że gdzieś za mrokiem, co oczy wytapia,

Odnajdę miejsce soczystej zieleni

W rosie, co w którą słońce miód swój wkrapia

I bursztynowo w diamentach się mieni.


Wystarczy tylko przejść na drugą stronę,

By się uwolnić na wzór ptaków w locie,

Aby od Ziemi stopy odklejone

Tańczyły w Nieba szczerozłotym złocie.


Marzę o wierze jak ziarnko gorczycy,

Żeby, kiełkując i we mnie wrastając,

Rozbiła siłą skorupę donicy,

Ciała kruchego glinę rozsadzając,


Żeby mej duszy dawała schronienie,

Ożywczym cieniem rany opatrując.

Marzę o wierze i jest to marzenie,

W którym me członki puls istnienia czują.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz