środa, 23 października 2024

NIESTETY

Kolejny dzień mnie sobą uszczęśliwił,

Na który może i nie zasłużyłam,

A mimo wszystko wcale mnie nie zdziwił,

Że dzięki niemu znów się obudziłam


Jakby po prostu był czymś oczywistym,

Co przysługuje każdemu bezwzględnie…

Wtem zawstydziłam się rumieńcem krwistym

Świadoma tego, iż czynię bezczelnie,


Bo przecież nie ma gwarancji na życie,

Które jak woda przez palce przecieka.

Nikt nie powiedział, że o bladym świecie

Powietrze w piersi ocuci człowieka


I mu pozwoli ocknąć się z otchłani,

Co go pochłania i na świt znieczula,

Marzeniem sennym uprowadza, mami,

Z śmiercią oswaja i w nicość jej wtula.


Nikt, nic na jutro przecież nie wskazuje

Jak na coś z góry hojnie przydzielane.

To więc, że stoję, oddycham i czuję

Odbieram jako mi podarowane


I tak po prostu… bez żadnej okazji

Na prezent, który wręczyć mi wypada.

Może z powodu kaprysu, fantazji

Szansa na dzisiaj w ręce moje wpada


Jak na loterii wygrana przypadkiem,

Jakiej spodziewać się wszak nie powinno?

Spoglądam w niebo nieśmiało, ukradkiem,

Pod którym robi się przejrzyście widno


I mimowolnie wypowiadam słowa

Szczerej radości, która mnie przepełnia.

Dzień wszak dzisiejszy przyjąć żem gotowa.

Niech się w nim wartość mej duszy wypełnia.


Krzyżuję dłonie w przypływie wdzięczności,

Bo mam znów zaszczyt w szelest się wsłuchiwać,

Patrzeć na ptaki, które z wysokości

Mogą świat cały wraz ze mną podziwiać.


Ponownie mogę oczy słońcem poić,

Ustami spijać wilgotne powietrze.

Za czasem w biegu znowu mogę gonić

I włosy puszczać latawcem na wietrze.


Zasiadam zatem do pracy w asyście

Zegara, który pobudza apetyt

Na jedno tylko tu i teraz życie

Mogące zgasnąć nawet dziś, niestety.

[grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl]





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz