Nie pozostało
dzisiaj nic innego
Jak się pogodzić
wreszcie z czasem przeszłym.
Wszystko
bezspornie przylgnęło do niego
Przez nurt
istnienia w porządku odwiecznym.
A teraz, kiedy
zegar wręcz przyspieszył
Niczym spóźniony
aktor na premierę,
Jakby odległość
do wieczności zmierzył,
Mając intencje
nie do końca szczere
Wobec człowieka,
który przywiązany
Do swego życia w
sposób chorobliwy
Woli
bezsprzecznie mieć bytu kajdany
Pod batem losu, co
bywa złośliwy,
Bardziej wyczuwa
się zapach przeszłości
Się kojarzącej z
kurzem na poddaszu,
Z wilgotną
ziemią, co obgryza kości,
Z próchnem przez
wiatry zniszczonego lasu...
Krok postawiony
już niewiele zmienia.
Przeszłość go
ledwo wczoraj wyprzedziła.
Świadomość nie ma
wątpliwości cienia,
Że własną ważność
dawno już straciła.
Wszyscy się
bowiem niemal oswoili
Z tym, że
odchodzą na ten fakt skazani.
Choć się do tego
nie przyzwyczaili
Lękiem przed sobą
wciąż szantażowani.
Z tego powodu jak
szczury na statku,
Którego fale
wolno pożerają,
Nie liczą nawet
na łaskę przypadku
I wpław z pokładu
w szale uciekają,
Bojąc się
zmarszczek i zgrabiałych dłoni,
Puchu siwizny i
gasnących oczu,
Kiepskiej
pamięci, co smutkiem na skroni
Spływa bruzdami
spod kiepskiego wzroku
I przy kącikach
ust się zatrzymuje
Jak łza, co wargi
wydłuża na brodzie...
Przed tym obrazem
tłum wręcz panikuje
A strach rogami
bojaźni go bodzie.
Z tego powodu
biedny świat zwariował
I się obija o
ściany swej celi.
Ten, który starość
wspaniale piastował,
Dziś się tak
czynić chyba nie ośmieli…
Za młodość trzyma
się wręcz histerycznie,
Traktując siebie
tylko przedmiotowo,
Na przekór duszy
jedynie fizycznie,
Przez co o ciało
dba, lecz zbyt surowo,
Gardząc
człowiekiem już w podeszłym wieku
Jakoby książką
paloną na stosie.
W ten sposób
świat ten rodzi bez uśmiechu
Ludzi grzęznących
w mentalności błocie,
W którym starszyznę
by się pogrzebało
Najlepiej żywcem,
bez prawa do głosu.
Duszę do reszty
zakrzyczało ciało.
Czy nie odeprze
pokonana ciosu?
Czy nie przebudzi
się, jak lew nie ryknie,
O swoje prawa się
upominając?
Starość, jak przeszłość,
z powierzchni nie zniknie,
Choćby się
starszych, wzgardą poniżając,
Z przestrzeni chciało
bezzwrotnie usunąć.
Starość skarbnicą
jest bowiem mądrości,
Bez której ludzkość
może w końcu runąć
W czeluść głupoty
i beznadziejności –
To jakby kazać
drzewu bez korzeni
Pączkować liśćmi,
pachnieć słodkim kwiatem
Pod zadaszeniem tak
zrośniętych cieni,
Że słońca nawet
nie przesieją latem
Ni kropli wody z
nieba nie przecisną,
Choćby błagało
szelestem gałęzi.
Stare zegary
nigdy nie zamilkną,
Choć ich cykanie
drażni oraz mierzi.
Czas będzie
płynął wbrew woli człowieka.
Nic nie
powstrzyma bowiem przeznaczenia.
Dzień za dniem
pędzi i w przeszłość ucieka…
Młodość się w
starość nieuchronnie zmienia.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz