Dojrzałość moja... ciągle niedojrzała.
Niczym dziewczynka w kącie nadąsana,
Która na przekór światu będzie stała
Czołem do ściany przez upór wtulana.
Życie na grochu klęczeć że jej każe,
By ją w ten sposób nauczyć pokory,
A ona, klęcząc, wcale się nie maże.
O dziwo!, trzyma dystans do kar spory,
Mając je nawet za stan oczywisty
Codziennej drogi w nieznane pod górę,
Ku której obraz zewsząd gęsto-mglisty
Zdaje się stawać wręcz obronnym murem,
Fortyfikując dni, noce niewzeszłe,
Datę, godzinę nieuchronnej śmierci...
Moja dojrzałość szansę wciąż ma jeszcze,
By spić dorosłość z powietrzem w swej piersi.
Tymczasem siedząc z nogami w fotelu,
Brodę do kolan ufnie przyklejając,
Wśród wspomnień, myśli oraz uczuć wielu,
Milczy... przez szyby na świat spoglądając,
I się nie widzi w tym zgiełku, chaosie,
Co ulicami rwie jak wrząca rzeka.
Moja dojrzałość o bezdźwięcznym głosie
Krzyczy i wrzeszczy, i cierpliwie czeka
Na moment, w którym przemówią zegary,
Zgrzyt ziarnka piasku pod obcasem skona,
Rozpierzchną ludzie się ułomnej wiary,
Opadnie dymna nareszcie zasłona,
Praca pochłonie tłumy rozbiegane
I się oczyszczą jęczące chodniki,
Wiatr pozamiata ścieżki rozdeptane,
Cisza nie pierzchnie spłoszona przed nikim,
By znów się przejrzeć w przestrzeni jak w lustrze,
By znów powrócić do własnych korzeni...
W kubku nareszcie żółtka z cukrem utrze,
Siedząc na schodach w strumieniach promieni
Pośród fal trawy ukwieconej miodem,
Pod skowronkami śpiewem rozsianymi...
By wskrzesić przeszłość nim powieje chłodem,
Nim w dal się ruszy szlakami prostymi,
Na których dzień jest bliźniaczo podobny
Do dnia, co mija wręcz niepostrzeżenie,
A czas się staje coraz mniej łagodny,
Gdy szronem włosów pączkują grzebienie...
Moja dojrzałość - charakteru siła,
Temperamentu koń nieokiełznany.
Moja dojrzałość przez gmin się przebiła,
Poczuła wolność, zrzucając kajdany
I wodospadem kartek, atramentu
Zadumy prądem wszem się rozszumiała.
Dojrzałość moja u boku zamętu
Sobą prawdziwą we mnie pozostała
I niczym wino, które leżakuje,
Aby z bukietów wycisnąć skarbnicę,
Nad samą sobą bez przerwy pracuje
Jak w roju pszczelim, brzęcząc, robotnice.
Kimże więc jestem? - pytam dojrzałości,
Gdy ta w milczeniu wciąż mi się przygląda...
Z piersi mej ziemi sącząc krew polskości,
Dziś obce dobra poznaje, dogląda
I koniuszkami wyrwanych korzeni
Tożsamość w sobie z bólem pielęgnuje...
Dojrzałość moja w kapeluszu cieni
Nadal samotnie przed siebie wędruje
I pielęgnuje w sobie, co najlepsze,
Szukając śladów tego, co minęło.
Dojrzałość moja... niedojrzała jeszcze,
Choć po nią życie brutalnie sięgnęło.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz