piątek, 13 grudnia 2024

BUTY

Zostawiłam, mamo, moje buty.

Gdzieś na strychu pewnie się walają.

Koń, co w uździe, nawet jest podkuty.

Moje stopy zaś boso stąpają.


Czuję zatem każde ziarno piasku,

Gdy się w skórę wbija niczym szpilka,

Wilgoć rosy o drzemiącym brzasku,

Szorstkość łapy tropionego wilka.


Czuję ostrza zmurszałych gałęzi,

Co się w drogę swym próchnem wkruszają,

Dotyk, który koi, czasem mierzi,

Łaskotanie, gdy liście spadają.


Czuję zimno, co mnie lodem skuwa,

I żar ognia, gdy mnie w krople stapia,

Ciętość bata, kiedy się rozpruwa

Pajęczyna, która kwiaty splata.


Zostawiłam, mamo, moje buty.

Pięty zatem podbiły kamienie.

Idę szlakiem odwiecznej pokuty

I wawrzynem ledwo kwitnie wieniec.


Stąpam twardo przed siebie po ziemi,

Chociaż ból mnie niekiedy znieczula.

Wtedy wiszę na nitkach promieni

Jak na sznurku uprana koszula


I na dłoni wiatru się podrywam,

Rozmarzeniem w obłokach żeglując...

Od zamętu wówczas odpoczywam,

Do ulicznych zgiełków nie pasując.


A pomyśleć, że kiedyś pragnęłam

Z nurtem tłumu po sukces się toczyć.

Teraz jednak, kiedy buty zdjęłam,

To przejrzały wreszcie moje oczy


I uciekam od zdziczałej sfory,

Co wyciąga nienażarte dłonie.

Świat naprawdę jest poważnie chory,

Bo bezmyślność trawi jego skronie.


Przykro patrzeć na ten obraz nędzy,

W którym człowiek, chociażby się starał,

Nie przebije wartości pieniędzy.

Lud na dobre w chciwości oszalał.


Zostawiłam, mamo, moje buty.

Gdzieś na strychu pewnie się walają.

Nie mam w sobie przez ten fakt obłudy.

Moje stopy po smakach stąpają,


Dzięki czemu Prawdą się zachwycam,

Rozeznając istotę istnienia.

Przypraw bukiet słowami przemycam

W świat sztuczności oraz odrętwienia,


By się dzielić zmysłów przebudzeniem

Na doznania dziewiczej natury.

Życie nie jest bowiem współistnieniem

Z tłumem, który ostrzy swe pazury.


W butach, mamo, bardzo rzadko bywam.

W nich nie czuję pod stopami drogi,

Którą, boso idąc, wciąż odkrywam

Ku radości, chociaż ranię nogi.


Buty bowiem są jak ciernie krzewu.

Ptak się tylko w nich uparcie miota.

Nie mam butów i nie czuję gniewu.

Na podeszwach umiera ochota


A się budzi siła obowiązków

I tresury z nich wynikającej,

Politycznych układów, porządków,

Cielesności wynaturzającej.


Zostawiłam, mamo, moje buty.

Gdzieś na strychu pewnie się walają.

Porzuciłam świat w ten sposób smutny.

Gołe stopy skrzydłami się stają.

grafika pochodzi ze strony: tapeciaenia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz