A, kiedy ruszę
w drogę i to już na zawsze,
Kiedy ślad za
mą stopą się na wieki zatrze,
Nie wezmę nic
ze sobą i nic nie wybiorę,
Jedynie… ciszy
struny szelestem rozstroję
I niemy krok
zanurzę w liści wrzące fale,
Budząc ich sen
spokojny odejściem zuchwale,
I szeptem w
dreszcz wprowadzę bezduszne obłoki,
Rozczeszę na
grzebieniach drzew srebrzyste loki
I zniknę,
jakby nigdy mnie nigdzie nie było,
Jakoby me
istnienie się tylko przyśniło,
Jakobym mgłą
się wokół wszystkim wydawała.
Nie będę nic w
przyszłości stąd potrzebowała –
Nic bowiem nie
przyniosłam i nic nie stworzyłam,
Jak inni –
dosyć prosto i zwyczajnie żyłam.
Beze mnie
świat mógł kwitnąć bez żadnej przeszkody,
Nietknięty
ludzką ręką, nieśmiertelnie młody.
Pożegnam to,
co zawsze me zmysły koiło
I co mnie
szczerym szczęściem karmiło, poiło,
Co potrafiło
we mnie poruszyć sumienie,
Wprowadzić w
spokój błogi jakoby w uśpienie,
Oderwać od
podłości i rywalizacji,
Od ludzi, co
się dławią ością własnej racji,
Co we mnie
odkrywało lepszego człowieka,
Co było, jest
i zawsze na mój uśmiech czeka.
Nic pewnie
się, poza mną, w tym świecie nie zmieni,
Nic mnie nie
zauważy i nic nie doceni,
Nic nigdy nie
zatęskni, nie wspomni przypadkiem,
Nic nigdy nie
zaszlocha, choćby łez ukradkiem,
Dlatego nic
nie wezmę i wszystko zostawię,
Rozstanę się z
tym światem pokornie, łaskawie,
Pogodzę się z
mym losem odartym z imienia,
Wplatając w
wiatr ostatnie wibracje westchnienia.
A, wam, którym
się czasem w pamięci pojawię,
Być może
prostym wersem tę przyjemność sprawię,
Skłaniając do
refleksji i spojrzenia w oczy
Naturze, która
jeszcze niejednym zaskoczy.
Być może na me
słowo waszych słów tysiące
Rozgrzeją w
sercach myśli refleksją płonące
I rzucą
światło nowe na sprawy banalne,
Co się okażą
nagle wręcz niepowtarzalne.
Być może
gdzieś w kąciku waszego mieszkania
Zabrzmię na
waszych ustach bez oczekiwania
Wskrzeszona mimowolnie
i bez świadomości
Namiastką prostoduszną
natchnionej wieczności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz