Przeplata się
czas babim latem przez palce,
Pajęczyną
sieje ślady na paprociach,
Spaceruje w
tiulem tkanej, zwiewnej halce,
Zostawiając
nić istnienia w drzew warkoczach.
Nieuchwytnym i
ulotnym krokiem płynie,
Przeskakuje
przez kałuże zadumania,
W jednej chwili
zjawia się i w jednej ginie
Bez szczególnych
słów wyjaśnień czy uznania.
Delikatny jest
w obejściu i subtelny
Niczym powiew porannego
orzeźwienia,
Energiczny i wytrwały
i bezsenny,
Bez porywów, gwałtownego
uniesienia.
To dlatego, kiedy
wchodzisz w stan młodości
Zanim słońce jeszcze
zajdzie za kres życia,
Patrzysz na twarz
nieproszonej swej starości
I na cele niemożliwe
do zdobycia.
Kilkadziesiąt lat
ci przeszło jak minuta,
Gdzieś za tobą
się zatarły wydarzenia.
Jeszcze kwitniesz
a śmierć do twych drzwi już puka
Bez wyjaśnień,
bez żadnego uprzedzenia.
Nie przeskoczysz,
nie pokonasz przeznaczenia.
Czas silniejszym,
przebieglejszym jest od ciebie.
Nim przywitasz
się, to powiesz: „Do widzenia”
I tym słowem świat
pożegnasz, no i siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz