Jeszcze się
sierpień na dobre nie zaczął,
A
rzeczywistość zapachniała wrześniem.
Liście
szeleszcząc, tylko gorzko płaczą,
Gdyż wszystko
wokół kończy się za wcześnie.
Ucichły ptaki,
jakby odleciały.
Bezkwieciem
łaki pożółkły bezpłodnie.
Chmury na
niebie także posmutniały
I światło
nieba wędruje samotnie.
Jedynie zieleń
gałęzi warkoczem
Wciąż
przypomina słońca roztargnienie,
Lecz spaceruje
zuchwale poboczem
Jesienne lata
jedynie wspomnienie.
Nostalgia
serce przepełnia okrutnie,
Choć jeszcze
wrzosy się nie pojawiły.
W las idzie echo,
lecz… cicho, pokutnie.
Gdzie się porządki
pór roku zgubiły?!
Wieczór się zdaje
zasypiać za wcześnie.
Świerszcz struny
żalu mimowolnie trąca.
Wszystko dokoła
zapachniało wrześniem.
Na horyzoncie widać
zarys końca.
Źrenice wody w
rzęsach tataraków
Szklą się wzruszeniem
ciemnego błękitu.
Jedynie pióro wypłoszonych
ptaków
Lśni bielą kartki
wyrwanej z zeszytu,
Dryfując w błogim
milczeniu na wodzie,
Trącane czasem
deszczowym wzruszeniem,
A jesień stoi przy
brzegu w swym chłodzie,
Tuląc ramiona nostalgicznym
cieniem.
Jeszcze to sierpień
nie zdołał przekwitnąć,
A owocami nas uraczył
wrzesień.
Jak można było
tak bezczelnie zniknąć
Bez „Do widzenia”,
po prostu za wcześnie?!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz