środa, 4 czerwca 2025

SPACER O ŚWIECIE

Stadem mrówek w liściach korony grzechoczą,

Niczym żaby w stawie dyskretnie rechoczą.

Plumkanie, kumkanie chmur się oberwało

I kastanietami drzewa rozedrgało.


Stukot roztrzaskany kroplami stukocze,

O blaszki się ściera na wiór i łomocze,

Akustyką dzwonków echo rozpraszając

I strużką korali z gałęzi spadając


Jakby wodospadów lawiną szumiącą

Oraz strumieniami gwarnie szeleszczącą,

Co się rozpryskują w gwizdach i ćwierkaniach,

W szczebiotach i trelach, w gołębich gruchaniach


Aż się w uszach mrowi, nutami pęcznieje,

W donośnej radości, śpiewając, szaleje,

I nutami brzęczy w pięciolinii strunach,

Aż się człowiek gubi w tych tonacji tłumach,


Aż się w nich zatraca, z nimi scala, stapia

Oraz w partytury niczym para wkrapia,

Na twarzy swej czując deszczu rozpryśnięcie

A pod stopą kroków roztańczone szczęście.


Zachłanność więc rośnie na świtu wchłanianie.

Nie przeszkadza zatem gęste przeciekanie

Dżdżu przez parasole liści liśćmi drżących

I brzmieniami wody w ich blaszkach dźwięczących.


Ścieżka się wydłuża, w traw bukiety wije,

Politurą szlaku niebo z ziemi pije.

Kłosy się skrapiają, topnieją i kapią,

I się rozpryskują, roztrzaskują, ciapią.


Kałuże jak lustra błękit odbijają.

Drzewa się nad nimi wdzięcznie pochylają,

Podziwiając piękno czupryn przemoczonych,

Odbiciem konarów w ich szkle zanurzonych.


Nie wracam do domu, idąc spontanicznie

W dal, co się rozchyla niemalże magicznie

Falami zieleni Morza Czerwonego

Przede mną gościnnie wzdłuż rozstąpionego


Drogi udeptanej spaceru kierunkiem,

Co się zda prowadzić mnie piaszczystym sznurkiem

W miejsca wciąż uśpione pomimo że dnieje,

W których cisza błoga w swej sile truchleje.


Jakże mi cudownie, beztrosko, bezpiecznie.

Mogłabym tak w deszczu spacerować wiecznie

O porze, co jeszcze nie wyszła z pieleszy,

Bo niewinność wokół natury mnie cieszy


Niczym nie skażonej, niczym nie zmąconej

I zgiełkiem w obłędzie miast nie zakłóconej.

Myśli pomrukują jak kot na poduszce,

Gdy za oknem mżawka o parapet pluszcze.


Pragnę się wręcz upić do nieprzytomności

Spokojem, co w sercu hojnie moim gości

Dzięki obcowaniu ze sobą o świcie,

Który dał mi szansę celebrować życie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz