piątek, 8 kwietnia 2022

NIEBO

Nie mówiąc nic, słyszę jak szemrzą strumienie

Błękitnej wody nade mną zawieszone,

Rozlewające się na różne przestrzenie,

Siłą ludzkich zmysłów jeszcze niezmierzone.

 

Wtapiam się w przezrocze nad ziemią rzucone

Niczym w szkło, którego pozostaję częścią

Jak grawerem mrozu hafty wyrzeźbione.

Pukam zatem w szybę, trącając toń pięścią.

 

Wtem zasłona ptaków zadrżała w futrynach

Przesuwana lotem w linii przeznaczenia

Jak tor, co się zwęża przy odległych szynach…

Nie zdążyłam nawet krzyknąć „Do widzenia!”…

 

Firankami w bieli obłoki zastygły.

Ktoś mi się przygląda, przez nie wyglądając?

Zda się, że skowronkiem upięte zawisły,

W żakard zwiewny wiatru westchnienia chwytając.

 

Nocą, okiennice kiedy są zamknięte,

Przebija się światło w punktach rozgwieżdżone;

W ciemnościach, co falą stygną rozciągnięte,

Chyli się poświatą jakby posrebrzone

 

I niczym latarnia, co nas z mórz wyławia,

Lśni księżycem w dali, cel podróży znacząc,

I pasem jasności to w człowieku sprawia,

Że idzie ku Niebu, śmiejąc się i płacząc.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz