poniedziałek, 23 kwietnia 2018

OBRAZ


Ktoś kiedyś mnie naniósł na płótno istnienia.
Pędzlem zakreślił kontury, zamknął duszę.
W plamach kolorów, w grze światła, w pląsach cienia
Wędrować szlakami przeznaczenia muszę.

Wszystko wokół się zdaje złudzeniem i chwilą,
Kopią życia, które gdzieś toczy się naprawdę.
Drzew korony przy ścieżkach poddańczo się chylą.
Nie wiem, czy to szlachetne, złośliwe, zabawne?...

Krok, co włosiem pędzla sklejony jest z płótnem,
Wciąż w tym samym miejscu wydaje się stawać,
Choć mierzony czasem między nocą a dniem,
Który jawę w sen, sen w jawę przeobraża.

Wyciągniętą dłonią próbuję dotknąć prawdy,
Oplatając palce promieniami błękitów –
Przede mną jednak mur ułomności mej twardy!,
Bo wciąż nie wiem, ile wieczorów mam czy świtów?...

Wiszę więc w galerii wszelkiego stworzenia
Odrysowana na płótnie pędzla śladem.
Sennie zastygła w postawie zamyślenia,
Uwieczniona jednym z wielu dzieł obrazem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz