Za górami, za lasami...
Jest to miejsce wymarzone,
W którym ciągną się latami
Zakończenia upragnione,
W którym dobro zło usuwa
Jak chwast w zbożu niepotrzebny,
Człowiek ponad Ziemią fruwa
Penetrując świat podniebny,
W którym nie jest niemożliwe,
Co z pozoru się wydaje,
W którym życie jest szczęśliwe,
Choć od trudów nie odstaje,
W którym miłość pokonuje
Śmierć, nie mając dlań litości,
I radością promieniuje
W długowiecznej codzienności.
Za górami, za lasami... -
Tak nam wszak obiecywali -
Po bezkresach z przygodami
Że będziemy wszem hasali,
Odkryjemy nieodkryte,
Pokonamy w nas słabości,
Zdobędziemy niezdobyte,
Doskonaląc się w skromności,
Że będziemy świat malować
Wręcz bańkami mydlanymi,
Po obłokach wpław dryfować
Wraz z ptakami kluczącymi,
Że będziemy gwiazd dosięgać,
Po księżycu spacerować,
Jak tajemnic stara księga
Będziem mądrość celebrować.
Za górami, za lasami...
Wciąż szukamy tej krainy,
Walcząc z rozczarowaniami,
Których smaku nie znosimy,
Wciąż z nadzieją się budzimy,
Że to dziś dotrzemy właśnie
Do drzwi, które otworzymy,
Za którymi będzie jaśniej,
Wciąż karmimy się złudzeniem,
Iż nas los jak rycerz w zbroi
Niczym tarczą swym ramieniem
Uratuje i ukoi,
Z obdartymi kolanami
Za krainą szczęśliwości
Podążamy wybojami
W towarzystwie samotności.
Za górami, za lasami...
Gdzie to jest na litość boską?!
Wyrzeźbiłam już nogami
Pod stopami ścieżkę szorstką,
Co się wije w dzikich pędach
Jeżyn kolcem zakleszczonych
I choć uczę się na błędach,
Badam świat ów z każdej strony,
Który zda się czasem cienie
Rzucać na mą rzeczywistość,
Lecz zdradzają go promienie
I niepewna jutra przyszłość.
Czuję się jak ptak w pułapce
Wyplatanej z ziela pnączy.
Wiatr siedzący na huśtawce
Chyba nigdy jej nie skończy...
Za górami, za lasami...
Może dano nam te baśnie
Okraszane bajeczkami,
Żeby, póki człek nie zaśnie,
Walczyć umiał z porażkami,
Sens nadając myślom, czynom,
Ciesząc się wręcz drobnostkami
W bólach, co go nie ominą,
Bo wpisane w dzień powszedni
Są jak strawa obiecana,
Którą to majętni, biedni
Karmią się z samego rana,
Która wżera się w ich ciała,
Szpik młodości wysysając,
Aby dusza uleciała,
Owe ciało z się zrzucając.
Za górami, za lasami
Tworzę pałac swego bytu,
Koronując się gwiazdami,
Strzelistością wczesnych świtów,
Adorując czas, przed którym
Siedzę wdzięczna w zadumaniu,
Bo choć mroczny i ponury
Nic nie tracił w przemijaniu,
Zostawiając mi pod drzwiami
Bukiet kwiatów ususzonych,
Który pachnie wspomnieniami
Chwil zdjęciami utrwalonych.
Za górami, za lasami,
Za rzekami w dzikim pędzie
Już rozsiewam się śladami,
Aby być, gdy mnie nie będzie.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl