Z lekko!-dusznością wyłuskane słowo
W bezmyślnym szepcie niemal bez znaczenia,
Wypowiedziane nie sercem, lecz głową
Życie człowieka diametralnie zmienia
Niczym moneta, co miedzianym brzękiem
Uderza w chodnik, przez chwilę wirując,
I ciszę rani, co gasnącym dźwiękiem
Uwagi łaknie, tonom ustępując
Bilonu, który mosiądzem się wciera
W płyty z betonu, na nich zastygając,
Na który głodny łakomie spoziera,
Nic, prócz tych groszy rzuconych, nie mając,
Więc gdy podniesie spod stóp owe słowo,
Czuje się jakby został milionerem,
Choć wartość słowa traktuje surowo
Ów spragnionego jako byłby zerem,
Gdyż budzi w głodnym nadzieję ogromną,
Że się nakarmi za ten grosz do syta,
A ta gotówka, będąc nędznie skromną,
Nawet o okruch chleba nie zapyta.
Wodzony zatem człowiek ów wyznaniem,
Co złudne daje poczucie miłości,
Nie może duszy nasycić kochaniem,
Które objawem jest, lecz naiwności.
Nie trudno bowiem rzucić lekkomyślnie
W przestrzeń ów "kocham cię" wyjałowione,
Bo dawkowanie uczuć lakonicznie
Pożera dusze z tłumu wyłowione,
Uzależniając je od adresata,
Który niezdolny bywa do miłości,
Który ofiarą owych słów pomiata,
Jej nie żałując gestów serdeczności,
A mając za nic niczym zbędny balast
Przez wzgląd trzymany tylko na kaprysy -
Kochany wierzy, że swą miłość znalazł,
A kochający go pożera w ciszy.
Słowa, co w czynach nie mają odbicia,
Rodzą potęgę, ale samotności.
Bez (choćby szczypty) w znaczeniu ich życia,
"Kocham cię" nie ma ni cienia miłości.