Przede mną brzozy z rozpuszczonym
włosem
Szelestem szepczą historie tajemne
I w pół omdlałym od cierpienia
głosem
Jak panny lamentem w lamencie
zaklęte
Zdają się cieniem ściskać stopy
bose,
Które rozstawiam lekko i bezwiednie…
I tylko przestrzeń zimna, bo
nieznana
Rozkłada do mnie ramiona jak matka,
Więc…
Może jutro znowu będę sama,
Gdzieś zagubiona w splotach i
przypadkach?
Okna jak panny w ślubnych, białych
sukniach
Zdają się czekać na tego jednego.
Bezradna głowa w poszarpanych
kłótniach
Dziś tylko pragnie spokoju świętego
I tylko wzrokiem jak wędką w
horyzont
Zarzuca, później… i cierpliwie
czeka…
To jej czekanie wciąż zmierza
donikąd,
Choć tli się w sercu nadzieja jak
świeca.
Wyszłam, na progu przykleiłam stopy,
W chustę wtulając płochliwe
ramiona.
W piecach zapachem rumienią się
kłosy,
Trzeszczy kruchością godzin niemych
słoma,
A tuż przed domem ścieżyna bez
śladów
Wpełza strumieniem złocistego
piasku
W trawy uśpione uśpionego sadu
Płynąc w milczeniu od świtu do
brzasku.
Wiatr nie powtarza głosów
porzuconych,
Bo echo dawno gdzieś się zagubiło.
Gdyby nie skrawek wspomnień
odkurzonych…
Wszystko bez sensu by się
zakończyło,
A tak, choć czasem wyglądam i
czekam
Na coś, co kiedyś serce uskrzydlało.
Nadal w swej duszy nostalgicznie szlocham,
Jakby się ciągle coś,… kogoś
kochało…
Niekiedy w wachlarz poszarpanej
księgi
Zaglądam okiem pełnym rozrzewnienia.
Uschniętych kwiatów wstążeczki i
wstęgi
Zdobią pożółkłe i wyblakłe zdjęcia.
Nie mam nic więcej oprócz smutnej
ciszy,
Dźwięków melodii na płycie
przeszłości.
Nikt, oprócz mnie, tych tonów nie
usłyszy –
Nut małych, skromnych czy wielkich
miłości…
Noc już zapadła… włos szronem
księżyca
Na skroniach wieńczy lata, co
minęły,
A w serce drżące żałość, co się
wkradła,
Sprawia, że lata, co przeszły,
znowu się cofnęły
I rozpędzone kroczkami drobnymi,
Niczym dziewczynki, chłopcy wśród zabawy
Rączkami dłonie me stare objęły
I w karuzeli wspomnień bujam
warkoczami
I śpię, jak dziecię błogo kołysane…
Cisza i pustka, samotność i otchłań…
A na ramionach wciąż ta sama
chusta,
Która pamięta smak spotkań i
rozstań.
Za domem w bluszczu pusta echem
studnia,
Ogród, co dawno zapuścił pokrzywy…
Pachnie bursztynem ta moja
samotnia,
W której czas przeszły jest jak
obraz żywy…
Nikt nie powiedział, że starość
jest prosta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz