Starości moja
Z różą przypiętą do skroni,
Szuraniem kapci po pokojach
błądzisz,
A cień za tobą w zatroskaniu goni
I partyturą śpiewa słów, bez
których…
Ani istnienia, żalu czy słodyczy
Nikt by nie nazwał, nie dotknął,
opisał…
Zegar już sercu każdy stukot liczy,
A każdy stukot niczym Boża Łaska…
W szeleście kartek zakurzonych
książek,
Bez których trudno było przejść
przez życie
I fotografie, a w zdjęciach
porządek
I listy, które ukrywałaś skrycie,
A wokół błogość i to zamyślenie,
Które tak często ciebie odwiedzało…
Obok wciąż stoi to wierne milczenie,
Co nutą czasu niekiedy brzęczało…
Koroną palców, chociaż
wykrzywionych,
Wciąż splatasz pióro o drżącej
stalówce
I pośród natchnień myśli
rozpędzonych
Kreślisz uczucia starannie,
pokrótce,
By choć ułamek zatrzymać minuty,
Która uciekła, pogubiwszy buty…
Starości moja
Wpatrzona w obłoki wzrokiem
zamglonym
Gasnących płomieni,
Odrysowana na płaszczyźnie okien
Pośród pajęczyn wyblakłych promieni
I wciąż z uśmiechem wodząca po
niebie
O mleku, miodzie i świeżutkim
chlebie…
Starości moja
Pachnąca maliną, malwami, które
zaglądają w oczy.
Zegar się toczy, pory roku płyną,
A ciebie, zda się, już nic nie
zaskoczy…
W takim spokoju wciąż układasz
wiersze,
Jakby ich zwrotki w życiu były
pierwsze…
Starości moja
Z dłońmi do różańca,
Które wieczorne sklejają modlitwy,
Z ciałem więdnącym,
Duszą, co się rwie do tańca…
Obawy wszelkie dziś o jutro prysły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz