Banalny odruch
radości ust nieświadomych,
Spojrzenie w
oczy wyrwane skrzydłami z serca,
Swobodne
strumienie kroków nieposkromionych,
Drobinki
kształtów rzeźbionych pod siłą palca,
Wędkarstwo na
wabik słuchu dźwięków w głębinie,
Żeglarstwo wzroku,
co umie sunąć w przestrzeni,
Pływanie w słowach,
co kroplą w wytrawnym winie
Znaczą lot myśli
pod banderolą promieni,
Milczenie wspólne
przy filiżance herbaty
I dotyk dłoni,
która dłoń naszą rozgrzewa,
Kalendarz na ścianie
pożółkły i pstrokaty
I trzask w kominku
ogniem trawionego drzewa –
To wszystko nam
jest dane za darmo w hojności,
A przez nas w codzienności
wręcz zaniedbywane.
Wciąż chcemy czegoś
więcej w głodzie zachłanności,
Tracimy więc bogactwo
podle roztrwaniane.
Nie dostrzegamy
smaku w okruchach istnienia,
Choć z nich się
właśnie składa cały bochen chleba.
Na oślep wciąż
szukamy sensu i znaczenia,
Choć do szczęścia
niewiele nam w życiu potrzeba.
Gdyby przysiąść
na ławce, rozejrzeć się wokół,
Analizą ogarnąć,
co sprawia przyjemność,
Każdy by zauważył,
że miłość i spokój,
Zdrowie, które
zapewnia wszelką umiejętność.