Zanurzam w
Twoich Ranach umęczony Królu –
Ucieleśnienie
Miłości i Ikono bólu –
Każde serce
zranione, skostniałe, zawzięte,
Niezdolne do
kochania, strzaskane i przeklęte,
By się Twą
Krwią Najdroższą Panie napełniło
I do życia w
światłości uzdrowione wróciło,
By rozgrzały
to serce Twe przebite ręce
I by w Twoich
dłoniach ono zrodziło się święte.
Zanurzam w
Twoich Ranach Miłości Niepojęta
Sprzedane
lubieżności kobiety, dziewczęta,
Niewiasty, co
nie potrafią być matką i żoną,
I te, które
śmiercią skaziły swoje łono,
Aby się
odnalazły w Twoich Panie ramionach,
By je na
wskroś przeszyła Dobroć Nieskończona
I aby się z
wszelkich grzechów, poranień obmyły
I by jak kwiat
po zimie wiosennie odżyły.
Zanurzam w
Twoich Ranach Krwią zbroczony Panie
Mężczyzn i
chłopców, w których los zabił powołanie
Do bycia
mężem, ojcem i głową rodziny
Albo do bycia
kapłanem bez ważnej przyczyny,
By w Tobie
odnaleźli walecznego ducha,
By dzięki
Tobie poznali czym jest Miłość, skrucha,
By siebie
zobaczyli we świętym Józefie,
By poznali swoją
siłę – nie w pięściach!, lecz w Chlebie.
Zanurzam w
Twoich Ranach biczowany Panie,
Z którego
zerwali skórę, nie tylko ubranie,
Wszystkie
dzieci odrzucone, wstrętem chłostane,
Nienawiścią i
agresją szczodrze podlewane,
Aby zmęczenie
życiem Twą Krwią z siebie zmyły,
Odzyskując
zdrowie duszy, odzyskując siły,
Prawo do
dzieciństwa o smaku beztroskości
W szczęściu, w
zabawie i w pracy, w anielskiej czystości.
Zanurzam w
Twoich Ranach umęczony Królu –
Ucieleśnienie
Miłości i Ikono bólu –
Oczy, które
ogrom zniszczeń zapamiętały,
Pola śmierci,
w których sidłach ludzkie ciała konały,
By Twoimi
oczami widziały człowieka
Bez względu na
to, co je spotyka, albo czeka,
Byś im
podarował mój Panie Swoje źrenice
Rozcinające
ciemności jak płonące świece.
Zanurzam w Twoich
Ranach Miłości Niepojęta
Rozmiłowana w
ludziach, choć przez nich przeklęta
Dłonie, które
niszczą oraz tworzą spustoszenie,
Zadają ból
okrutny, bezwzględne cierpienie,
Aby się Twoimi
dłońmi Panie w chwale stały,
By serca twarde
dotykiem swym rozgrzewały,
Aby się stały
schronieniem jak pąk dla motyla,
Co nie
odlatuje, choć kwiat płatki rozchyla.
Zanurzam w
Twoich Ranach Krwią zbroczony Panie
Usta, które kaleczy,
zadręcza przeklinanie,
Które są jadem
strute i jadem splamione,
Złośliwością,
zazdrością potwornie obciążone,
By się w Twoje
usta mój Panie przeobraziły,
Modlitwą,
Słowem Prawdy z dnia i na dzień żyły,
Mądrość i
skromność wszem wobec hojnie rozsiewały,
Miłość
szczerą, pokorną ludziom wyznawały.
Zanurzam w
Twoich Ranach biczowany Panie,
Z którego
zerwali skórę, nie tylko ubranie,
Czas, który tu
i teraz jest ofiarowany,
W kredycie doczesności
stanowczo odmierzany,
By stał się wypełnieniem
woli Twojej Panie
I dziękczynieniem
wdzięcznym za Twe Jezu oddanie,
By każdy człowiek
mógł zaznać przedsmaku Nieba,
Rozeznając w mądrości
czego mu jest potrzeba.
Raczże wysłuchać
w Dobroci Swojej mój Panie
Niesione w tych
nędznych wersach me szczere błaganie.