Nic
mnie nie smuci pomimo szarości,
Która
za oknem płacze czymś zraniona,
Na
którą wiatr się bez współczucia złości,
Która
ma prawo czuć się odrzucona.
Kończę
kolejnych strof zapisywanie.
Zegar
zaprzęga mnie do przyziemności.
Trzeba
mi podjąć to przykre wyzwanie,
Choćbym
się chciała oddać przyjemności
Bujania
w chmurach, błądzenia w obłokach
U
boku słońca, co posępne bywa,
Aby
na wszystko popatrzeć z wysoka,
Rozeznać,
gdzie się los szczwany ukrywa,
Żeby
mnie znowu czymś złym nie zaskoczył -
Kiedy
mu przyjdzie do żartów ochota,
Wtedy
mu spojrzę z zuchwałością w oczy.
Niech
się złapany na gorącym mota.
Och,
jakże trudno się buty zakłada,
Co
mi ołowiem ciążą niemożliwie.
Nie
każdy, by żyć przyziemnie, się nada.
Nie
każdy czuje się w butach szczęśliwie.
Chciałabym
boso nad ziemią móc biegać,
By
źdźbła mnie trawy w stopy łaskotały
I
aby rosą, co z nich cieknie świeża,
Nogi
swobodne w tańcu obmywały.
Mnie
nie potrzeba do szczęścia pieniędzy,
Jedynie
pióra oraz kałamarza.
Niestety
często takim jak ja w nędzy
Zmagać
się z dolą czy niedolą zdarza.
Niełatwo
ciało wyżywić miłością
Do
słów, co których większość nie rozumie.
Dlatego
w żalu i z ciężką przykrością,
Choć
się w tym dusza odnaleźć nie umie,
Wciskam
się w tryby nieciekawej pracy
Kromkami
chleba obdarowywana,
A
bym wolała miast tej
złotej tacy
Na
której dają kawior i szampana,
Mieć
zaszczyt robić, co kocham szalenie,
Co
powołaniem zuchwale nazywam.
Prawdziwą
radość daje wszak spełnienie,
Którym
niekiedy do lotu się zrywam,
W
gwiazdach szybując, ręce rozkładając
Jakbym
wszechświaty objąć nimi chciała.
Obym,
rozkosznej wolności kosztując,
W
ryzy chodników wracać nie musiała,
Lecz...
trzeba przerwać to rozkojarzenie,
Bo
społeczeństwo mnie za kostki trzyma.
A,
że uskrzydla mnie senne marzenie,
Nie
wiem, gdzie jawa się kończy, zaczyna.
Na
wpółprzytomna zatem funkcjonuję,
Co
się wydawać może niemożliwe.
W
stanie natchnienia zatem zapisuję,
Co
jest w doznaniach więcej niż prawdziwe.
Nie
prostą rzeczą jest dla mnie, niestety,
Być
rolką, płytką w ogniwie łańcucha.
W
tym nie dostrzegam wszak żadnej pociechy.
Do
tego ciało mnie tylko przymusza.
Dusza
zaś błądzi, hula i żegluje,
Włóczy
się w porach dlań nieprzyzwoitych;
Co
jutro będzie? - mało się przejmuje,
Kiedy
obecny dzień jest niespożyty.
Budzi
się wiecznie przed wschodami słońca
I
spać nie chodzi, ciągle fantazjując.
Jej
aktywności nie uraczę końca,
W
niej niepoprawnie wciąż dzieckiem się czując.
I
nie dbam o to, czy nadal wypada,
By
w moim wieku skakać po kałużach
I
biegać w halce, kiedy wieje, pada
Wściekła
śnieżyca albo gniewna burza,
Dlatego
zawsze,
gdy idę do pracy,
Choć
się wydaję doń przysposobiona,
Wola
z rozsądkiem nieugięcie walczy,
By
nie musiała milczeć przymuszona,
Co
się objawia wiosną mentalności,
Ciała
jesiennym zaś usposobieniem.
Będąc
świadomą wrodzonej sprzeczności
Czuwam
nad zmysłów swych nie zatraceniem,
Na
kartkach tworząc obszerne zapiski,
Które
się ulgą błogą okazują.
Każdy,
ktokolwiek jest mi szczerze bliski,
Wie,
że artyści tak się właśnie czują
I
że normalni, cokolwiek to znaczy,
Być
nie potrafią - nie dla nich ta nuda.
Tacy,
czy w domu, na mieście, czy w pracy,
Się
wymykają, gdy tylko się uda,
W
fantasmagorie wbrew rzeczywistości,
Co
się nie godzi na takie wybryki.
W
podskokach pędzą w dzikiej namiętności,
Od
przyziemności stosując uniki,
I
niczym dziatwa wiszą na gałęziach
Głową
do dołu w wianku polnych kwiatów.
I
choć ich boli od starości w lędźwiach,
I
choć ich mają często za wariatów,
Pędzą
pod niebem jakoby latawce
Z
bukietem wstążek w potarganych włosach.
Dmuchają
bańki mydlane, w dmuchawce.
Są
niczym ziarno w niedojrzałych kłosach.
Kiedy
odchodzą, co nieuniknione,
Wertują
w myślach spisane pragnienia,
Ażeby
sprawdzić, co jest niezrobione
I
co zasili jedynie marzenia.
Ach...
Być artystą to piękny przywilej.
Życie,
choć proste, wielce jest bogate.
Wyciska
każdą z całej siły chwilę,
Aby
zakręcić jak ruletką światem,
Więc
czas wiruje niczym karuzela,
Słodko
smakują nawet cierpkie żale.
Odejdę
zatem w podskokach wesela
I
się zaśmieję głośno, i zuchwale.
Niechaj
mnie wezmą ludzie na języki.
Jestem
artystką, zatem mam to w nosie!
Echem
rozrzucę wiersze i wierszyki.
Dam
głos i bajkom, dramatom i prozie.
grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl