poniedziałek, 2 października 2023

WZDŁUŻ KAŻDEJ DROGI...

Wzdłuż każdej drogi stoją puste krzyże

Ludzi, co którzy nimi przechodzili.

Cienie ich w słońcu zachodzącym widzę.

Potem wysiłku w krzyże się wtopili,


Zapachy ich więc w powietrzu wciąż błądzą;

Ciała się śladem w belkach odcisnęły.

W ten sposób przeszłość z współczesnością wiążą.

Zamierzchłe czasy całkiem nie zniknęły.


Krople ich trudów wżarły się w podłoże.

Stopy ich wtarły się w zmierzone szlaki.

Nikt, nic wyczyścić chodników nie może.

Widać pod światło prahistorii znaki,


Co pedałuje cykaniem zegarów,

Na tarczach tocząc się w szprychach wskazówek,

Które napędza łańcuch, lecz bez smaru,

Więc zgrzyta dźwiękiem nieskręconych śrubek


Wahadło, co się wplątuje w korzenie

I niczym dzwonem uderza kościelnym,

Niosąc w przestrzeni zadumania brzmienie,

Co echo głosi milczeniem półsennym.


A w tej scenerii próchniejących krzyży,

Które slalomem latarnie mijają,

Idą, powłócząc, by dojść znacznie wyżej

Ludzie, co własne ciężary dźwigają


Z belką, co ramię bólem im ugniata,

I tą, co miażdży kręgi kręgosłupa.

W codziennym znoju więc mijają lata

Jak zasłużona za grzechy pokuta.


W tym tłumie padnie niejedna osoba

Na roztrzaskane chorobą kolana.

I bez znaczenia czy stara... czy młoda...

Leżąc pod krzyżem nie doczeka rana.


Ostatnie tchnienie z piersi jej się wyrwie

Jak gołębica w niebo uwolniona.

Ciemność jej oczy zimną dłonią przymknie,

A śmierć przygarnie takową do łona.


Los niczym grabarz krzyż jej wtedy wbije

W miejsce, gdzie przyszło jej wyzionąć ducha,

I na tym krzyżu pochyli jej szyję

Siedząca pod nim w czuwaniu kostucha.


Ci zaś, co nadal łykają powietrze,

Pójdą przed siebie, w tył nie spoglądając.

Wiatr ciała martwych na proch cepem zetrze,

Deszczem nad nimi niczym dziecko łkając,


A nieobecność ich życie zastąpi

Narodzinami nowej generacji.

Kolej wszak rzeczy żałości tym skąpi,

Którzy wysiedli na przydrożnej stacji.


Nie toleruje pustki przeznaczenie

I nie marnuje czasu na żałobę.

Hebli w tle słychać pracy przyspieszenie.

U progu stoją krzyże już gotowe


Dla tych, co na świat przyjdą urodzeni,

Więc kiedy wejdą w szeregi ludzkości,

Będą belkami trudów obarczeni,

Które się wrosną w ich łamane kości...


Taka przypadłość to ludzkiego bytu,

Że z jarzmem zmartwień na karku zgarbionym

Idą pielgrzymi od rana do świtu

Krokiem niemocą w męce spowolnionym,


Aż w końcu giną w chmarze niczym ziarna

Wydłubywane pestką z słonecznika.

Po nich zostaje tylko dziura czarna,

Która w codzienność przy zachodzie wnika...

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz