środa, 30 czerwca 2021

MÓJ CZAS

Nawet zegary wstrzymały oddech

I wskazówki zastygły w bezruchu.

Milczenie ciszy jest bardzo szczodre,

Bo odarte po kimkolwiek z słuchu…

 

Szelest liści tylko hałasuje,

Wiatr pod oknem żebrze o uwagę.

Samotność w pokorze pokutuje,

I tuli do piersi prawdy nagie.

 

Kolejny łyk kawy ciało wchłania.

Wschód słońca światłem w szybach goreje.

Refleksja w momencie mnie dogania –

Duch do zadumy często się śmieje.

 

Wokół przestrzeń, jak morze, wylała,

Nawet nie drgnie muśnięta podmuchem

Jakby na coś w napięciu czekała,

Wsłuchując się bacznie w to, co głuche.

 

Telefony zamarły bez wieści,

Bo nikt teraz mnie nie potrzebuje –

W moim życiu się nikt już nie zmieści,

Kto jak przedmiot mnie tylko traktuje.

 

Odpływają me zmysły w wspomnienia,

Które widzę inaczej niż zwykle.

Świat mój nagle przewrotnie się zmienia,

Obojętnym się staje, co przykre.

 

Zanurzyłam się w pracy i w pasjach,

Więc wypływam swą łodzią w przestworza.

Wszelka ciemność w jasności wygasła,

A na niebie rozciąga się zorza.

 

Na pokładzie osoby serdeczne

Rozwinęły me żagle w łopocie.

Woda łódź mą opływa bezpiecznie,

Choć ze sztormem wciąż zmagam się w pocie.

 

Nie ma lądu na którym zamieszkam,

Niewiadomą jest dla mnie też jutro.

Przez ocean rozciąga się ścieżka.

Będę żyć pełnią życia, choć krótko.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



JAKŻE...

Jakże mnie wzruszasz człowieku

Swą zachłannością na życie

I tym, że pomimo wieku

Wciąż jesteś jak czas o świcie.

 

Jakże mnie wzruszasz swą siłą,

Uporem, by zacząć znowu

Bez względu, co by nie było

U dnia następnego progu.

 

Jakże mnie wzruszasz miłością,

Troską o kogoś innego,

Że się nie brzydzisz starością

I ciała umęczonego.

 

Jakże mnie wzruszasz empatią,

Szacunkiem wobec człowieka

Mimo, że nie jest ci łatwo,

Gdy on cię wrogo postrzega.

 

Jakże mnie wzruszasz swą sztuką,

Łamaniem swych ograniczeń

I tym, że gdy jest ci smutno,

Nadstawiasz drugi policzek.

 

Jakże mnie wzruszasz pokorą,

Skromnością mimo talentów,

Że jesteś, choć nerwy biorą,

Tym samym mimo zakrętów.

 

Jakże mnie wzruszasz swym męstwem,

Odwagą, aby nieść pomoc.

Tyś wtedy jest człowieczeństwem.

Takiego cię pragnę chłonąć.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



poniedziałek, 28 czerwca 2021

MOJE SŁOŃCE...

Moje słońce jeszcze nie wzeszło

I nie przedarło się przez zachmurzenie,

Bo wzbić się w niebo jest mu ciężko

Jakby trzymały je w ziemi korzenie

 

I jakby ludzie za liny promieni

Przy horyzoncie je trzymali,

Więc niby świeci, a ledwo się mieni

Złocistą łuną w sinej dali.

 

Zza progu wschodu się wychyla,

Ale nieśmiało i niczym zlęknione.

Purpura lśniąca się rozmyła…

Czyżby me słońce było poranione?...

 

Wiatr wibracjami fale blasku ruszył.

Jasność się nagle rozogniła.

Lecz się nie może wyrwać z ciemnej głuszy

I znów się tylko licho tliła.

 

Podeszli ludzie z dobrym sercem

I się zaparli dłońmi na mym słońcu,

Pchają je w górę siły gestem,

Aby oderwać je od ziemi w końcu.

 

I słońce drgnęło nagle w swych posadach,

Korzenie trzeszczą bezsilnością.

W tych dobrych ludziach wdzięczny duch pokłada

Nadzieję, która jest radością.

 

Może więc słońce me się wzbije

I na błękicie jakoby skowronek

Szczęścia przed światem nie ukryje

I z pasją zacznie oraz skończy dzionek.

 

Wschód mego słońca jeszcze nie nastąpił.

Kurtynę ciągną dobrzy ludzie.

Jeszcze me słońce światła swego skąpi,

Lecz kiedyś ujrzę jego buzię,

 

Co się w południe rozpromieni,

Zaleje szczęściem uskrzydloną duszę.

Może się w życiu moim zmieni

I wtedy siebie jak latawiec puszczę,

 

By dotknąć tego, co w sercu goreje,

By deszczem uczuć się roztopić,

Odsłonić światu, co się we mnie dnieje,

Zanim mój zachód nie nastąpi.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



piątek, 25 czerwca 2021

MOŻESZ...

Noc jest za tobą słodka i spokojna.

Zmysły upiło błogie odprężenie.

Przed tobą cisza płynie bogobojna….

Jeszcze się słońca nie wzniosły promienie.

 

Leżysz swobodnie w cieplutkiej pościeli ,

Skronie wtulając w puchową poduszkę.

Zda się – myśl żadna twa się nie ośmieli

Niszczyć te chwile przyjemne, choć krótkie.

 

W szlafroku stoisz przed oknem w zadumie.

Możesz się teraz napić świeżej kawy,

Lecz.. czy twój umysł pojąć czas ten umie,

Który dla ciebie dzisiaj jest łaskawy?

 

Możesz przeczekać deszczowe kaprysy

Pod zadaszeniem w kącie swego domu,

Gdy twoje ucho zegara dźwięk słyszy,

Kiedy żyć możesz i nie po kryjomu.

 

Możesz z chlebaka wyciągnąć pieczywo,

Do tego wszystko według apetytu,

Nie dbać czy upał, czy się ochłodziło.

Możesz podziwiać urokliwość świtu.

 

Możesz bez strachu opuścić mieszkanie,

Robić, co pragniesz bez żadnej paniki.

Możesz być wszędzie zanim noc nastanie.

Możesz być każdym lub po prostu nikim.

 

Możesz  do parku pójść sobie na spacer,

Pieniędzmi rzucać jakbyś karmił kaczki,

Patrzeć na szpaka, który w trawie skacze

I małym dziobem zbiera w źdźbłach robaczki,

 

Lecz… stań na chwilę, w pędzie się zatrzymaj,

Przyjrzyj się światu, który cię otacza.

Nie myśl!, niczego teraz nie wspominaj.

Zobacz jak dola wygląda tułacza.

 

Spójrz na budynki – gdyby je zmiażdżyła

Wojna potężnym jednym uderzeniem,

Gdyby nad tobą, wokół była siła,

Która pożera twe kruche istnienie?!...

 

A od środka trawi cię obawa

I przerażenie ciebie prześladuje…

Zamiast poduszki – pod głową jest trawa

I zamiast kołdry - krzak, co cię biczuje…

 

A wokół ciemność i to niebezpieczna,

Co sen przyprawia o zawroty głowy.

Sekunda zda się wówczas długowieczna,

Bo czas złośliwie ciągle jest spóźniony.

 

Głód kręgosłupa liczy kręgi bólem.

Stopy przemokłe, mrozem popękane

Są niesprawności przewiązane sznurem

Oraz cierpieniem bezwzględnie łamane.

 

Na rękach trzymasz ciało zakrwawione,

Które od kuli wpięło się w ramiona –

Patrzysz jak życie jeszcze niespełnione

Na twoich rękach wbrew logice kona…

 

Możesz dziś jednak, bowiem masz inaczej,

Ale!...  czy będziesz mógł, na przykład, jutro?...

Dziś nie wiadomo, kiedy los zapłacze,

Kiedy strach sprawi, że stanie się pusto.

 

Możesz, ale… czy będziesz mógł na pewno?...

Warto więc może docenić, co teraz,

Takie jest bowiem bycia twego sedno –

Śmiać się i szlochać możesz przecież nieraz.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



czwartek, 24 czerwca 2021

TANGO

Wiatr porywa dotykiem drżenie mojej skóry

Jakby lekko wzburzony, posępnie ponury.

Wpłynął na mnie podmuchem szalenie gwałtownym

I do siebie na co dzień zda się niepodobnym.

 

Mnie opłynął i chlusnął w korony liściaste,

Szarpnął nimi, jak sztormem, jakby były ciasne,

Napompował i falą rozprysnął szelestem!...

Był jak morze, co skały przesuwa tym gestem.

 

Eksplodował!... i tupnął gałęzi obcasem.

Szumiał szumem i pęczniał pomruków hałasem…

Wtem!... zastygnął, padając na kolana sennie

Jakby nagle przepraszał, że wiał niepotrzebnie…

 

Wstał i spojrzał w me oczy przenikliwym wzrokiem.

Podszedł do mnie, jak kocur, bezszelestnym krokiem,

Objął w tali swą dłonią, lejąc orzeźwienie –

Na me ciało rozgrzane słodkie ochłodzenie

 

Mocnym pasem podmuchu wtopił mnie w swe ciało,

Aż mi serce radością przedziwną gorało,

Po czym ust swoich szeptem ukoił me zmysły

I poczułam jak słowa rosą się rozprysły

 

Strużką wody spływając na skórze płonącej

I w ramionach podmuchów jak lód topniejącej,

I poczułam we włosach palce niespokojne,

Pieszczot bardzo spragnione, do miłości skłonne…

 

Więc przymknęłam powieki, oczy zamykając,

Głowę w tył odchyliłam, wiatru się poddając

I już miałam dryfować w przestrzeni błękitnej,

Ciało w toni zanurzyć wody przezroczystej,

 

Gdy się nagle wiatr zerwał, robiąc piruety!

Mnie porzucił i w trawy popłynął, niestety.

Tupnął nogą i, pióra prężnie rozkładając,

Wzbił się w niebo i tańczył, pod słońcem fruwając.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




wtorek, 22 czerwca 2021

WĄSOSZU...

Wąsoszu, pewnie płoniesz ogniem nieba…

Rzeki twe trawą zarosły, zdziczały,

A i skowronek w błękitach nie śpiewa,

Bo nawet łąki w lasach się schowały…

 

Wsią już cię ochrzcić nawet nie pasuje,

Echo jej głosu bowiem nie powtarza.

Droga się w domach ze ścieżką krzyżuje,

A mimo wszystko samotność przeraża,

 

Bo na podwórkach nie ujrzysz człowieka

I pod płotami spróchniały ławeczki,

I pies w obronie nawet nie zaszczeka…

Bezpańskich kroków wiją się wstążeczki.

 

Zda się – osada czymś jest przygnębiona…

Może w żałobie po tych, co odeszli?

A, przez to cicha, wiecznie zamyślona –

Ludzi nie słychać, jeno wiatru pieśni.

 

Co robisz teraz, gdy słońce dokucza

I z nieba ogniem na ziemię się leje?

Myśl że o tobie tak bardzo mnie wzrusza,

A na wspomnienia dusza ma się śmieje.

 

Tęskno za wami państwo Jakubowscy,

Za owiec waszych galopem rozsianych

Oraz za wami państwo Jaboroscy,

U których skup był jagód uzbieranych,

 

Za Wierzbickimi oraz Werensową,

I za Mączyńskim, Młodawską, Pieczykiem,

Który miał swoją ścieżkę rowerową,

I Kowalczykiem, co kochał muzykę,

 

I za Pawlikiem, co martwe miał ucho,

Za Rózią, która w barze pracowała,

I za Konstancją Król – zgarbioną, suchą,

Co w odwiedziny pola przemierzała,

 

I za Piekarskim, co na ławce siedział,

Za Ciasiem, który z Heńkiem grywał w karty,

Za Mieciem, który praktycznie nie trzeźwiał

I który sypał, jak z rękawa, żarty…

 

Oj, można byłoby wyliczać wielu –

Tych, których głosy cisza utuliła,

Których zdjęć nie ma już nawet w portfelu

I których ścieżka ich ślady zgubiła.

 

Dziś cię Wąsoszu przeszywa milczenie

I ptaków szczebiot w gałęziach się mnoży.

Dziś idzie ścieżką bezdomne wspomnienie,

A ogrodzenie nań tylko się sroży.

 

Ci, co zostali, snują się jak duchy,

Wciąż pielęgnując namiastkę przeszłości,

Lecz o młodości przykre krążą słuchy –

To sprzymierzeniec ponoć samotności.

 

Czyżbyś, jak rzeki twe, dziczał, zarastał

I z obyczajów, relacji grabiony

Miał zostać częścią bezdusznego miasta,

Swojego serca przez los pozbawiony?!

 

Jeszcze się Krysia z Marzenką widują,

Mania do chałupy przez okna zagląda

I Nowakowie w ogrodzie się snują,

Pod sklepem widać niejednego Bonda.

 

Fredzia i Zosia czasem się spotkają,

A z nimi Hania z Nowin kawę pije,

Wandę z Zarowia czasem odwiedzają,

Jan idzie ścieżką, co w lasy się wije,

 

Janusz z Iwoną czasem spacerują,

Agnieszka z Witkiem do mamy zagląda…

W nich jeszcze twoje tradycje pulsują,

Choć się im pustka szyderczo przygląda.

 

Co robisz zatem w takim towarzystwie,

Które na straży twej duszy zostało?

Koleje twoje wydają się przykre,

Jakby się szczęście wszak z tobą rozstało.

 

Co robisz w pocie upalnego czoła?

Czy w cieniu drzewa swą przeszłość wspominasz –

Tę, która była wbrew latom wesoła?...

Gdzie twego smutku tkwi przykra przyczyna?...

 

Co robisz teraz Wąsoszu skąpany

W płomieniach słońca, co latem goreją?...

Widzę cię jako kruche tulipany

I widzę lasy, które pustoszeją…

 

I tak mi tęskno za tobą Wąsoszu –

Pod kopcem siana oraz snopem zboża.

I od takiego nie odrywam oczu –

Pełnego w kwiatach łąk zielonych morza.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



PRZED TOBĄ

Nie jestem godna, by przed Tobą stanąć,

Lecz wiem, że muszę – kiedyś przecież trzeba;

Wiem, że mi wtedy pokażesz mnie samą,

Ale… czy taką, co ma wejść do Nieba?!

 

Wiem, żeś jest Panie zdrojem miłosierdzia –

Świat zapomina – i sprawiedliwości,

Ale… czy we mnie oaza, czy twierdza,

Czy egocentryzm, czy radość z miłości?

 

Patrzę za siebie w przeszłość zakłamaną.

Doświadczam mego życia, lecz na nowo.

Dziś opłakuję tamtą mnie zdeptaną,

Którą wyrwało z grobu Twoje Słowo.

 

Żyję jak umiem, pragnąc być prawdziwą.

Żądam szacunku, szacunek rozdając.

Czuję się Panie nareszcie szczęśliwą,

Chociaż, po ludzku, tak niewiele mając.

 

Nie umiem milczeć, kiedy dusza krzyczy.

Nie umiem śmiać się, kiedy we mnie płacze,

A mimo wszystko zanurzam się w ciszy,

W której głos, Panie, Twój po nutach skacze.

 

Nie jestem przecież wcale wyjątkowa –

Bardziej ułomna niźli uzdolniona.

Jest we mnie dobra, lecz i zła połowa –

Jedna i druga mocno poraniona.

 

Przed Tobą jestem bezwstydnie odarta,

Więc nie mam że się czymkolwiek osłonić.

Ty wiesz najlepiej: ile jestem warta?

Nie muszę zatem za kimkolwiek gonić.

 

Już wstyd mi Panie za me przewinienia.

Dźwigam uparcie ten nadbagaż z sobą

I pewnie spłonę we wstydu płomieniach

Gdy kiedyś stanę, mój Boże, przed Tobą.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl