Czekam,… siedząc na ławce kuluarach
ciszy.
Płatki różu, bieli jak firany się
wiją
Rozsypane z jabłoni, śliwy, albo
gruszy
Całą mnie otulają troskliwie i
kryją.
Płynę pod żaglami tych płatków
porcelany
W nieznane, upragnione
bezpieczeństwa miejsce.
Tnę brzemienność fali, co tworzą
tulipany
I rozkładam szeroko jak do lotu
ręce.
Szum i szelest mnie tylko w ramionach
przytula.
Plusk motyli spłoszonych kroplami
mnie cuci.
Drogocenna, bezcenna! jest dla mnie
ta chwila,
Która trwa i być może nigdy nie
powróci,
Więc łakomie opróżniam dzban tego
doznania,
Z zachłannością pochłaniam to, co
mnie otacza,
Co przed duszą zmęczoną rozkosze
odsłania
Z matczyną czułością, nie! z
intencją Judasza.
Wokół pełno jest rąbków wielkiej
tajemnicy,
Które natura hojnie, dyskretnie
odsłania,
Które jak falbanka roztańczonej
spódnicy
Zdradza pantofelki, lecz strzeże kształt kolana.
Wokół pełno jest szczelin bajkowego
bytu,
Których świat przerośnięty wstydzi
się, wyrzeka –
To są chwile doświadczeń wzlotu i
zachwytu,
Ławki na skraju Raju, który na nas
czeka.