piątek, 6 kwietnia 2018

ZADUMA


Pojawiłaś się z nikąd,… po prostu…
W koronie pokrzyw i kwiatów ostu
Stanęłaś w progu bez zaproszenia
Pełna refleksji, lecz w ciszy milczenia.

Usiadłaś niema zaraz przy oknie,
Wtulając w fotel ciało wygodnie
I wzrokiem błądząc w bezdennej dali,
Zdradzałaś szczęście, co serce twe pali.

Sparzyłam wodą liście herbaty,
W której zapachu pęczniały kwiaty
Róży z domieszką słodkiej cytryny,
Skropionej sokiem z leśnej maliny.

Siedziałaś długo z kubkiem wywaru
Pomimo dźwięków zgiełku i gwaru,
Jakby wplątana w wskazówki zegara…
Wciąż nas dzieliła milczenia kotara.

Usiadłam obok, zapadając w ciszę,
I zdało mi się, że w niej właśnie słyszę
Szept ust twoich herbatą skropionych,
Niejedną myślą skrzydlatą trąconych,

Lecz gdy na ciebie ukradkiem spojrzałam,
Wciąż nieobecną obok cię widziałam…
Czyż jest złudzeniem ta nasza rozmowa,
Która w milczeniu sekretnie się chowa?

Czy siedzisz obok jakby cię nie było,
Jakby to wszystko złudzeniem się tliło?
Lub… może wszystko się realnym staje
To, co się wszystko wokół nas wydaje?...

Siedzimy obok siebie w zamyśleniu.
Spacerujemy w rozmyślań spojrzeniu,
Dzieląc się wspólnym życia spostrzeżeniem,
Karmiąc się, pojąc refleksji natchnieniem,

Poczym odchodzisz w płaszczu roztargnienia,
Pozostawiając zapach rozmarzenia.
Nic na twój powrót nigdy nie wskazuje,
Tylko mnie smutkiem rozstania ujmuje,

Lecz kiedy widzę, jak za drzwiami znikasz,
Choć mego wzroku skutecznie unikasz,
Wiem, że się kiedyś ponownie spotkamy.
Nasz obraz w życie jest przecież wpisany.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz