Ciało i duszę zanurzam w
roztańczonej trawie,
Dryfującej pierścieniem niczym woda
w stawie.
Falami wiatru zatapiam zmysłów
otrzeźwienie
I się wznoszę nad ziemią jak świtu
zamglenie.
Dobrze mi tak w tym stanie, gdy się
wtapiam w ciszę
I na dłoniach powiewów huśtam się,
kołyszę,
Rozczesując swe myśli szczotką
roztargnienia
W szelestach listowia, szumach i
szeptach milczenia.
Nie ma wokół nic, jak i nie ma też nikogo.
Płynę w stanie natchnienia beztrosko
i błogo.
Spijam wszelkie słodycze i wszelkie
rozkosze,
Gdy nad czasoprzestrzenią piórkiem się
unoszę
I wydaje mi się, że widzę i doświadczam
więcej
Niż zachłanne na dotyk, wygłodniałe
ręce.
Rozpływam się w tym stanie wielką przyjemnością,
Nieposkromioną, namiętną w kochaniu
miłością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz