środa, 4 października 2023

JESIENNY LAMENT

Słońce zatrzasnęło chmur okiennice.

Szarość granatu osiadła w przestrzeni.

Wszystko zamarło jakoby kotwicę

Smutek przyczepił do zmęczonej ziemi,


Która jak boja, wznosząc się na wodzie,

Miękko wibracjom tafli ulegała

Ufna bezczynnie leniwej swobodzie,

Co ją przypływem senności zalała.


Wtem wiatr oszalał jakby po raz pierwszy

Z mrocznego lochu został wypuszczony.

Miał obłęd w sobie oraz żal najszczerszy

Za to, że życia został pozbawiony,


Że uwolniony z pokoju bez okien

Dostrzegł swą krzywdę, gniewem rozsadzany.

Był przerażony zastanym widokiem

I chęcią zemsty bezdusznie szarpany.


W rozpaczy ryknął krzykiem strun podciętych,

W którego sile drzewa się ugięły.

Miotłą z gałęzi skowytem wyciętych

Przeganiał trawy, co się rozbryzgnęły


W panice wielkiej przed owym furiatem

Jak morze sztormem rwane i szarpane.

Szum w głos ostrzegał krzewy przed wariatem,

Choć już za włosy były wyciągane


Jakby z korzeniem chciał je wiatr wyplenić

I porozrzucać niedbale w ferworze.

Te zaś walczyły resztkami zieleni,

Przypominając jelenia poroże.


Wyczesywane liście złotych koron

Szelestu łzami ulewnie sfrunęły.

Echo sprzyjało i krukom, i wronom,

Co się żałobnie pod niebem ciągnęły...


Nagle!, zatrzymał się wiatr w swym szaleństwie.

Po pniu osunął się, usiadł, zamilknął.

Łkał widząc swoje bolesne nieszczęście.

Zacisnął usta i powieki przymknął.


Cierpienia oczy wyciskały krople

Rozpryskiwane jak szkło na kawałki.

W szybach strumieni zastygały sople.

Widoczne były na nich okien ciarki.


Wtem!, znów się zerwał, czując rozjątrzenie.

Uściskiem dłoni z krzepą równą drwala

Próbował zrobić gęste przerzedzenie,

Bo w nim się złości przechyliła szala.


Drzewa w histerii wołały ratunku!

Wycie żałości nad gwiazdy się wzbiło.

Korony niczym balony na sznurku

Targane były wręcz z nieziemską siłą.


I nagle niebo w eksplozji wzruszenia

Lunęło deszczem niczym wodospadem.

Strugi leciały jak baty ciśnienia,

Galopowały jakby konie stadem,


Po czym... gdy kubeł wody na łeb zleciał

Wiatru w amoku, dając otrzeźwienie,

Maleńki podmuch westchnienia przeleciał,

Świat otuliło rześkie wyciszenie.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz