czwartek, 26 października 2023

KOCHANEK

Sen, zanim się z łóżka na dobre podniosłam,

Znowu mnie porzucił bez słów pożegnania.

Myśl w głębokiej ciszy zanurzyła wiosła,

Pluszcząc nimi, w łódce leciutko się kłania,


A gdy kark prostuje, trzon w dłoniach trzymając,

Piórem toń przestrzeni odpycha i płynie...

Zza firanki w okno dyskretnie zerkając,

Chcę spojrzeć ucieczki mego snu przyczynie,


Który każdym rankiem jak kot się wykrada

I ciepłem w pościeli, że był, znać mi daje.

Jak kochanek nocą niespodzianie wpada,

I rankiem ucieka, na dzień nie zostaje...


A nim świt leniwie wychyli się blady,

Aby wścibskim słońcem zajrzeć do środka,

Snu już nie ma przy mnie niczym w akcie zdrady,

Ja siedzę na łóżku jak słodka idiotka,


Która porzucana, karmiona kłamstwami

Przy srebrzystych świecach księżyca u progu,

Gdy winylowymi żongluje płytami

Gramofon spokoju czuwający w rogu,


Daje się omotać, uwieźć i omamić,

I owym przelotnym, namiętnym romansem

Spragniona miłości naiwnością splamić,

Po czym się przepycha oraz walczy z czasem


Jakby na peronie przez tłum - korek tłumu! -

By zdążyć pożegnać nim pociąg odjedzie

Mężczyznę, co z sercem i resztki rozumu

Zabrał, zostawiając swą kochankę w biedzie...


Fale wyciszenia na brzeg wypływają

I jakoby dłonią głaszczą mnie po głowie,

Kiedy, odpływając, ponownie wracają

I się odsuwają nim cokolwiek powiem,


Więc milczę i idę jak po mokrej plaży,

W której bosą stopą odciskam swe ślady

Przy wschodzącym słońcu, co, się wznosząc, marzy,

Że przemknie przez niebo w asyście parady


Złocistego światła jak przy reflektorach

I po monodramie w gromkich brawach sławy

Zniknie za kurtyną, gdy nadejdzie pora,

Widząc w swojej roli tylko blask zabawy.


Inaczej z widowni ta scena wygląda.

Trudno dostrzec w życiu, gdyż nas w oczy razi,

To, czego naprawdę każdy z nas pożąda,

Co przez lekkomyślność bezpowrotnie traci...


Łykiem kawę w dłoniach trzymaną dopijam.

Ścielę łóżko, snu zapach wciąż na nim czując.

Rekonstrukcją zdarzeń całą noc przewijam,

Niewiernością kochanka się nie przejmując.


Pewnie wróci nocą jak zwykle skruszony.

Przyjmę go i o nic nawet nie zapytam.

Znów będzie przeze mnie z swych win oczyszczony.

Ponownie odejdzie, kiedy już zaświta.


Wiem, że dzień nadejdzie, w którym to zostanie,

Chwyci mnie w ramiona i już nie wypuści.

Kiedy tak się właśnie między nami stanie,

W rozkoszy miłości całą mnie rozpuści


I się stanę częścią mojego kochanka,

Na pościeli śladem chłodnego wgniecenia.

Pusty pokój zostanie... w oknie firanka

I kubek łaknący kawą napełnienia.

grafika pochodzi ze strony: tapeciarnia.pl




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz