Dzieciństwo moje…
Z pluszowym misiem bez oka i nóżki,
Koroną kwiatów w rozmarzonych
włosach,
Z biedronką przypiętą do bluzki,
W podkolanówkach, na których śpi
rosa –
Wśród obrazków i szkiców,
Wśród farb, kredek, flamastrów,
Szeleszczących bajkami białych
kartek
Chodzi sobie w zadumie, biega, hasa
i pląsa,
Jakby było już innym i obcym mi
światem…
Pod żaglami obłoków w roztargnieniu
dryfuje
Gdzieś przed siebie za kluczem
żurawi.
Czasem…
Siedzi przy oknie pogrążone w
zadumie,
A niekiedy beztrosko się bawi.
Zbiera gwiazdy w portfelik,
Księżycowi się zwierza,
Spacerując nocami wzdłuż rzeki,
Śpiewem, śmiechem przestrzenie
jednym krokiem przemierza
I radością zaraża wszystkie ptaki.
Z kromką słodkiej śmietany, koszem
pełnym truskawek,
Jagodami na ustach, policzkach i
brodzie
Dźwiga ciężkie kieszenie,
W których brzęczą kasztany
I zaplata promienie, co się złocą
na niebie.
Patrzę w oczy dzieciństwa…
I siebie nie widzę,
Jakbym innym człowiekiem dziś była…
Na regale śpią zdjęcia, które tulą
tę chwilę.
Wielka szkoda, że już się
skończyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz