Nie płacz deszczu i nie bądź taki
smutny.
Nic się ze świtem nie kończy, a
zaczyna.
Wiem, że czasem bywa los okrutny,
Lecz…
Czy w tymże związku jest smutku
przyczyna?
Przykleiłeś do okna zapłakane oczy,
Zaglądając w mieszkanie jakoby w
źrenice.
Z tą ponurą miną wciąż bywasz
uroczy.
Zbieram łzy twoje, których na pewno
nie zliczę.
Nie płacz deszczu, nie szlochaj,
nie łkaj po kryjomu.
Trzeba i warto czasami żal z duszy
wycisnąć.
Smutek nie jest obcy z pewnością
nikomu.
Niejednemu popłakać potajemnie
przyszło.
Rozchmurz proszę oblicze uśmiechem
na ustach.
Nie rozpaczaj, że w kroplach tonie
przestrzeń cała,
Że w strumieniach rozpaczy jest
ulica pusta.
Mimo tego wszystkiego będę cię
kochała.
Zaraz wracam…
Pochowam stalówki, zeszyty,
Na regale w szeregu poukładam
książki.
Chociaż jesteś szarością wilgotną
spowity,
Ja założę kalosze i płaszczyk w
kolorowe prążki.
Z parasolem pod pachą i z tobą pod
rękę
Pójdę chętnie na spacer po kałużach
światła.
Wiatr porwie do tańca mą kwiecistą
sukienkę,
A noc w budzącym słońcu powoli
będzie blakła.
Pójdziemy prosto przed siebie z
serdeczną radością
Oboje zadumani niemal
nieprzytomnie,
Pogodzeni szczęśliwie z najgorszą
słabością.
Będę myśleć o tobie…
Ty pomyślisz o mnie.
Nie płacz deszczu.
Czyż razem nie jest nam cudownie?
Potrafimy w milczeniu przegadać pół
życia.
W swoim towarzystwie czujemy się
swobodnie,
Gdyż nie mamy przed sobą wszak nic
do ukrycia.
Wpadaj zawsze na kawę lub wytrawne
wino.
Sama niekiedy potrzebę taką miewam
w sobie,
Że z cierpiętnicy przygnębioną miną
Popłakać muszę,
Gdy gorycz smutkiem kwitnie w szlochającej
głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz