Tęsknię za tobą, lecz...
Czy ma znaczenie wzrok,
Co wypatruje w oddali twego cienia,
Te mimowolne przez okno spojrzenia
I to czekanie ciągłe, bez
wytchnienia?
W wazonie kwiaty zerwane rok temu,
Które dostałam… chyba bez okazji,
A na nich w lekkim snów
rozkojarzeniu
Splotły się wianki przeróżnych
fantazji.
Czekam z naparem karmelowej kawy,
Sernikiem, który skropiłam cytryną.
Rozsiałam w domu bukiety przyprawy.
Dojrzewa kasza pod puchu pierzyną.
Zegar wybija godzinę obiadu,
Stół niczym lokaj czeka z
zapowiedzią.
Przyniosłam kosze z pobliskiego
sadu
Pełne czereśni, z których lubisz
wino.
Cisza… wciąż cisza, która drażni
zmysły.
Próg, który nadal ciebie wyczekuje.
Wszelkie nadzieje we mnie znowu
prysły.
Znów pożywienie samotnie skosztuję.
I tak godziny, i dni mi mijają
Wiernym czuwaniem przepędzam
miesiące.
Wszelkie wspomnienia we mnie gorzko
łkają,
Bo już ich nie mam, choć jest ich
tysiące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz