Siedzę przy parapecie z filiżanką
kawy.
Aromat ziaren, które wrzątkiem
napęczniały,
Wzbił się w przestrzeń wstążeczką
cytrynowej trawy
I wnet me zmysły ciała, duszy
oszalały.
W tym mała szczypta cukru i kwiatów
wanilii,
Gałka lodów, co wolno rozpuszcza
się w czerni,
I marzenia, westchnienia drżą na
pięciolinii,
Bowiem każdy łyk kawy kartkuje
pamiętnik…
Za szybami pejzaże uśpionej natury
I wiatr, który w warkoczach
bezlistnych się huśta,
Niebo smutne, choć nie ma żadnej
mrocznej chmury,
A na ziemi kryształem wyszywana
chusta.
W duszy jednak kiełkuje poczucie
spełnienia
I radość, że dostałam życia dzień
kolejny –
To wszystko, co najlepsze całą mnie przepełnia,
Bo świat jest piękny wtedy, gdy
bywa przemienny.
Za łzę, za każdy uśmiech serdecznie
dziękuję
I za cierpienia, które przedstawiły
szczęście,
Dzięki tej gamie stanów, jak życie
smakuje
Wiem i doceniam wdzięcznym
kłaniając się sercem.
Zegar czas odlicza i szepce coś do
ucha.
Odsłaniając mą przeszłość jako
pokaz slajdów.
Widzę młodą dziewczynę walecznego
ducha
I obozy harcerskie, i tułaczki
rajdów…
Słyszę dźwięki gitary, które las
pochłania,
Trzaski ognia, co żarem rozgniata
gałęzie,
Noc, co gwiazdą błękitów bogactwo
odsłania
I tę ciszę, co echem rozsiana jest
wszędzie.
Czuję w sercu mrowienie i smak
pocałunku…
Dziś ten chłopak jest moim
towarzyszem życia.
Wtedy i teraz ma dusza woła
ratunku,
Kiedy do rozstania los czasem nas
przymusza.
Widzę małą dziewczynkę leżącą na
łące,
Która niczym w bursztynie zatapia
się w trawie,
Wokół niej tęcza w kwiatach, a
kwiatów tysiące.
Widzę, że śni szczęśliwie i marzy
na jawie.
Zapach siana, smak ziaren łuskanych
ze zboża –
Wszystko to nadal świeże i
rozkoszne zmysłom.
Wzrok błądzący po niebie jak po
tafli morza…
To wszystko jest we mnie – nie znikło
i nie prysło.
Kolejny łyk kawy przy rozmowie ze
sobą.
Filiżanka już pusta, dusza
napełniona,
Więc odchodzę od okna z rozmarzoną
głową
Każdą minutą życia wielce
wzbogacona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz