Nie wiesz jeszcze ile ci zostało
dane,
Ile jeszcze otrzymasz,
A może już nic więcej…
Czy jesteś w stanie wyliczyć…
Ile zmarnowane
Przepłynęło przez sita lekkomyślne
ręce?
Jaką zegar melodię wystuka
wskazówką,
Ile jeszcze gałęzi dorzucisz do
pieca?
Czy się wypowiesz w pełni,
Czy sprzedaż półsłówkom
I zgaśniesz jak wiatrem wypalona
świeca?
Pozamykasz w szufladach
poszczególnych godzin
Planowane projekty zbyt płochej
przyszłości,
Czy będziesz żyć naprawdę,
Choć to nie uchodzi,
Z każdą chwilą, sekundą wciąż
płodniej i płodniej?!
Na co czekasz w milczeniu,
Odkładasz na potem,
Co być może w minucie gdzieś nijak
przepadnie?
W drzewach liście, co wiatru łapią
w żagle ochotę…
Już niedługo je fala przemijania
porwie
I kruchością szelestu na ziemię
opadnie,
Milknąc w swej poniewierce niemal
nieprzytomnie.
Okna mokną od potu bezradności,
niemocy,
Bo nikt nie ma tej siły wieczności.
Każdym rankiem świat nadal zagląda
ci w oczy…
Na co czekasz u boku próżności?
Może właśnie dziś przejdzie i
latarnie wyłączy
Z oszczędności, ze skąpstwa, ze
złości.
Słyszysz?...
Idzie powoli i mozolnie się toczy
Jak rzucony na chodnik grosik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz