Wejdź, by odpocząć, zatrzymać się w
biegu.
Słońce w przestrzeni kurz jak mąkę unosi,
Miotłą zamiata złocistych promieni
I każdy okruch w dłoniach jak pióreczko
nosi.
Stołu słoje okryję serwetą plecioną,
Zapachem kawy przyprawię zamyśloną
ciszę.
Usiądź! – jesteś z drogi, musisz
być zmęczoną.
Czajnik wesołością dociekliwie
gwiżdże.
Zrobiłam ciasto drożdżowe, rogaliki
z jabłkiem.
Zebrałam trochę malin do kosza z
wikliny
Gdybyś się kiedyś czasem zjawiła
przypadkiem.
Nic nie mów, jeśli wolisz pomilczeć
w zadumie.
Napijemy się kawy, albo naleweczki.
Czasami człowieka cisza najlepiej
rozumie,
Szydełkując z pajęczyn przecudne
serwetki.
Wejdź, by odpocząć. Nie stój proszę
w progu.
Dom skromny, lecz ramiona ma jakoby
matka,
Wyrozumiały, cichy, spokojny,
pokorny,
Dlatego mu nie szczędzę wokół
krzewu, kwiatka.
Zalewajka na grzybie i skraweczkach
z boczku,
Przyprawiana cebulą i wzmocniona
chlebem,
Obok szklanka świeżego,
słodziutkiego soczku
I ta wdzięczność, że jesteś, pod
bezchmurnym niebem.
Na drugie danie zrobiłam placki
ziemniaczane
Chrupkie i okraszane kurkami spod
ściółki,
Albo omlety, jak lubisz, powidła
różane.
Zaraz radio rozśpiewa się
przeszłości trzaskiem,
Odtwarzając piosenki z zamierzchłej
młodości.
Zachód niebo zasłoni purpurowym
blaskiem…
Tak się cieszę, że mogę cię u
siebie gościć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz