Płomieniem pocałunku topisz
wszystkie zmysły,
Iskrą prądu rozpalasz ogniste
neurony
Jesteś niczym pochodnia, w której
trzask najcichszy
Odsłania skromnej duszy
najciemniejsze strony.
Opuszkami dotyku jak płatkami róży,
Niczym kroplą, co studzi milimetry
skóry
Porywasz namiętnością do wzniosłej
podróży
Całe jestestwo wokół, co powiekę
mruży
I niczym na obłoku w masywnych
ramionach
Można dłonią dotykać gwiazd jakoby
wody…
Sploty dusz w tych cielesnych,
zrośniętych kokonach
Gaszą pragnienie rosą tej rześkiej
osłody.
Dłonie w dłoniach palcami zrastają
się w całość
A włosy jak korzenie oplatają
ciało.
Oddech twój topi każdą oporną
nieśmiałość…
Sprawia, że wszystko wokół ważnym
być przestało.
Jednym ciałem się stają dwa światy
odmienne,
Jednym skrzydłem dwie dusze jak
płomień miłości.
Szczęściem iskrzą te noce namiętnie
bezsenne
W łunie, niczym pod żaglem,
najświętszej jasności…
I nawet jeśli kiedyś to stanie się
senne
Nie wzbudzi w sercu głodu czy
gorzkiej tęsknoty,
Bowiem to, co nas łączy jest więcej
niż piękne,
Trwalsze niż jakiekolwiek namacalne
sploty.
Otulona twoimi ramionami nocą
Wpatruję się w źrenice twojego
istnienia…
Nawet kiedy promienie wczesnym
rankiem wschodzą,
Wciąż mamy sobie tak wiele do opowiedzenia,
Wciąż za sobą tęsknimy, wciąż
siebie pragniemy
Nawet w chwili wspólnego patrzenia
na gwiazdy,
Bez siebie żyć osobno wcale nie
umiemy –
Jednym ciałem i duszą są te nasze
światy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz