Ćmą lampy, która skrzydłem
ciemności odpędza
I zaklina sen błogi wszechobecnej
nocy
Przechodzę ulicami wyrytego wiersza
Rozczesując fantazją kruczoczarne
włosy.
Wiatr za oknem żebraczo i nerwowo
kroczy,
Ciska deszczem o szyby jakby w
rozgniewaniu,
Pluszcze smutkiem, co łzami me
wyciska oczy
Przy podróży w nieznane – książek
kartkowaniu.
Żadna plucha i mglistość nie
zdmuchną płomienia,
Który wszelkie upiory przegania w
otchłanie,
Bo ten płomień radością serce
rozpromienia
Świeci życia jasnością zanim słońce
wstanie.
Niech się dzieje więc, co chce w
gniewie rozognienia –
Ja po prostu w marzeniach czytać
nie przestaję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz