Pełne modlitwy są usta zdradzone
I pełne żalu, bowiem wokół pustka…
Gdziekolwiek spojrzę, w jakąkolwiek
stronę
Wszędzie jest lament i ta cisza
głucha.
Nie mam już teraz żadnej
sposobności,
By dłońmi twoją dłoń objąć w
milczeniu…
W duszy wzbierają strumienie
miłości
A człowiek zda się przez świat iść
samemu.
Nie będę płakać, choć krzyk miażdży
ciało
I chciałoby się w twarz splunąć
losowi,
Lecz w bólu moim to wszystko za
mało –
Nie da się rozpacz zobrazować
słowem.
Przechodzę w ciszy przez dni i
miesiące
Jedno trzymając w sercu ukojenie,
Które tli we mnie niczym gwiazd
tysiące,
A jest nim naszych wspólnych chwil
wspomnienie,
Więc gdy mi trzeba twojej
obecności,
Twojego głosu nuty, co mnie budzi,
Twojej troskliwej i szczerej czułości…
Tylko wspomnienie woła mnie do
ludzi
I mnie prowadzi przez codzienne
ścieżki
Za rękę niczym malutką dziewczynkę,
Co ma warkocze, w warkoczach
wstążeczki
I na usteczkach jagód słodką
szminkę.
Dziś, kiedy tęsknię, jedno mam
marzenie,
Które ożywię jednym prostym słowem,
A tym marzeniem jest nasze
wspomnienie,
Wnet je przywołam! – twe imię
wypowiem
I mnie przeniesie to wołanie w
ciszy
Do czasów, w których razem żeśmy
byli,
Wówczas radości śmiech echo usłyszy,
Bośmy swym szczęściem każdy dzień
budzili.
Tak i tym razem, zanim słońce
wstanie,
Będę cię wzywać szeptem po imieniu,
A to poranne ciebie me wołanie
Pomoże przetrwać duszy w ukojeniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz