niedziela, 31 maja 2020

POKUTA


z koroną-wirusem
Proboszcz wysłał obostrzenia –
Parafialne ogłoszenia,
Zapraszając do spowiedzi.
Proboszcz w kącie nawy siedzi,
Zacierając w strachu dłonie,
Gdyż zakazu nastał koniec –
Państwo zgodę wyraziło,
Aby życie powróciło
Do liturgii i łask Bożych,
Więc się kościół w wiernych mnoży,
Co grzeszyli w kwarantannie,
Robiąc rzeczy nieustannie,
Które Panu nie służyły,
Człowiekowi wręcz szkodziły,
Kusząc go na zatracenie –
Duszy wieczne potępienie.
Pierwszy Jurek wszedł w kolejce,
Zaciskając wstydu ręce.
Usiadł dwa metry od księdza –
Ta odległość to jest nędza,
Tajemnicę wszak spowiedzi
Echem łamie, grzechem bredzi,
Gnając pod kopuły dachu.
Jurek cupnął, ale w strachu,
Jak się bowiem wyspowiadać,
Jak tu szeptem wypowiadać,
Gdy odległość narzucona
Akustyką dudni dzwona.
Proboszcz bokiem się ustawił.
Zza maseczki coś tam prawił,
Bowiem usta zasłonięte
Cedzą słowa czymś przeklęte.
„Niechaj będzie pochwalony” –
Szepce Jurek przerażony.
Za plecami tłum w odruchu
Mimowolnie, bez podsłuchu
Odpowiada: „Wiek na wieki”.
Potu toczą się zacieki
Po ramionach i po głowie,
Bo lud słucha, co też powie
Jerzy, co rozkojarzony
Czuje się wręcz poniżony
Tym publicznym wystąpieniem,
Grzechów swoich obnażeniem.
Jurek w żalu cicho szepce:
„Ja tak proszę księdza nie chcę,
Aby wszyscy przy tym byli.”
„Państwo synu się nie myli –
Ksiądz pociesza spowiednika
I przez maskę ciężko wzdycha –
Jeśli żąda ostrożności
I rozsądnej w nas czujności,
Nie wolno się nam sprzeciwić
Ani temu gniewem dziwić.
Pan Bóg pragnie posłuszeństwa,
Nie ascezy i męczeństwa,
Miłosiernym jest nam Panem.
Co nam każą, jest nam dane.”
Jurek chustką pot wyciera.
Przez wstyd marnie się przedziera.
Niby szeptem grzechy głosi –
Echo grzechy pod dach wznosi,
A, tłum z tyłu „Ahem!”, „Ohem!”
Nie współczuje ani trochę
Jerzykowi, co w słabości
Częściej niż przy Bogu gości.
Jurek topi się we wstydzie.
Kona duchem w strasznej bidzie.
Jąka się i potem płynie,
Marząc o tym, kiedy minie
Spowiedź go poniżająca,
A ciągnąca się bez końca.
Czuje na się wzrok pogardy.
„Jestem bardziej niźli marny” –
Myśli sobie w utrapieniu,
Wręcz zdeptany w poniżeniu –
„Więcej grzechów nie pamiętam” –
Zda się spowiedź ta przeklęta.
Ksiądz pokutę dał z nawiązką.
Grunt pod nogą płynie grząsko.
Echem dudni głos spowiedzi.
Tłum grzech każdy czujnie śledzi.
Nie wypada więc pobłażać
Oraz wiernym się narażać,
Więc Jurkowi tak nakazał,
By się ludziom nie narażał:
„Leż w pozycji krzyża synu.
Odpokutuj skutki czynu.” –
Rzece proboszcz głosem srogim
Jak wzgardliwym, albo wrogim,
A z Niebiosów Pan spogląda,
Co dyskrecji odeń żąda,
Głową gniewnie kręci w złości,
Pragnąc wszak SPRAWIEDLIWOŚCI
I spowiedzi TAJEMNICY,
A tu siedzi, z smutkiem liczy
Proboszczowe wykroczenia
Nie do śmiechu, wybaczenia.
Mimo wszystko proboszcz święty (?!)
Spowiadaniem tak przejęty
Nie dostrzega zagrożenia,
Które cieniem jest imienia,
Jakie proboszcz ze chrztu nosi.
Sprawiedliwość chwały prosi,
Tajemnica wszak spowiedzi
W zarządzeniu tylko siedzi,
A w kościele mimo woli
Powszechnością się swawoli.
Jurek w ramach wszak pokuty,
Wstydem został już opluty.
Czy więc trzeba czegoś więcej,
Aby z grzechu obmyć ręce?!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz